Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niewiemjeszczeodparłaswobodnie.Mamczasnawybieranie.
Pewnierodzicezdecydujązapanią.Isądzę,żebędąmielirację.Czynie?
Pomyślał,żewyszłotojakośbardzomoralizatorskoiskrzywiłsię.Nietymitorami
chciałprowadzićrozmowę.
Rodzice?odwróciłanasekundęgłowęwstronędrzwi,jakbypatrząc,ktowchodzi.
Oczywiście,toichsprawa.Cośtamdlamniechybawymyślą.Apan?Copanrobi?
Pytaniebyłoobcesowe,trudnobyłosięwykręcić.Zawahałsię.Osobieniechciałwtej
chwilimówić.Zdrugiejstronyjednak,jeżeliwszystkopójdziepojegomyśli,toitaksię
dowie.Choćbyztabliczkinadrzwiach.
Ja?No,cóż.Pracujęwfabryce.
Rzuciłakrótkie,badawczespojrzenienajegoręce.
Eee,gadanie.Chybażewadministracji.
Zezdziwieniemstwierdził,żeuraziłotojegozawodowąambicję.Dolicha,nie
powinienprzecieżprzejmowaćsiętym,cogadagłupiutkasmarkata.Ajednaksprostował:
Nie.Jestemgłównyminżynierem.Iprowadzęnajważniejszywydziałprodukcji.
Ach,tak?Przysunęłasiędoniegotrochębliżej,woczachjejbłysnęłoprzelotne
zainteresowanie.Zarazpotemspytałajednakobojętnie:Któragodzina?
Dochodzisiódma.Chybasiępaninieśpieszy?
Zarazmuszęiść.Siostra…urwała.Siostraprosiła,żebymjejpomogławlekcjach.
Siostrzyczkawktórejklasie?
Przezsekundęzdawałomusię,żedziewczynawybuchnieśmiechem.Trwałotojednak
takkrótko,żeodrzuciłmyśl,jakoniczymnieuzasadnioną.
Wósmej.Jajużnaprawdęmuszęiść,proszępana.
Ująłzarękęigłaskał,nieznacznierozglądającsię,czyktośniewidzigowtej
niepoważnejsytuacji.
Powiedz,dziecino,kiedysięznowuspotkamy?Możejutro,oszóstejgodzinie,tutaj.
Dobrze?
Widziałjejwahanieizaczęłomunaniejnaprawdęzależeć.Tadziewczynamiaław
sobiecośbardzopociągającego.Pomyślał,żejeślisięzgodziprzyjśćdomieszkania,trzeba
będziekupićjejjakiśmałyprezent.Niepończochy,cośsubtelniejszego.UnJubilera”widział
zupełnieładnąiniedrogąsztucznąbiżuterię.Ładnywisiorekczybransoletkę.Żebytylko
umiałazachowywaćsięrozsądnie.
Wyrwałamurękęiwsunęławkieszeńpłaszcza.
Ludziepatrząmruknęłazaczerwieniona.Niewiem,czyjutrobędęmogła.Ale
postaramsię.Pannaprawdęjestinżynierem?
Naglezrobiłomusięgłupio.Małamapewnierodziców,którzyucządobrego
wychowania,aonzachowujesięjakcham.Nie,toprzesada,alewkażdymrazieonadotąd
niewiezkimmadoczynienia.Wyprostowałsię,ująłzarękę,pocałowałipowiedział:
Bardzopaniąprzepraszam,żedotychczassięnieprzedstawiłem.NazywamsięJerzy
Waligórski,magisterinżynierzZakładówNarzędziPomiarowych.Czyterazpanisięzemną
umówi?
Dobrze,japrzyjdę.
Bardzominatymzależy,Teresko.
Mnieteżodparłaztakwyraźnąszczerością,żegotozaskoczyło.Patrzałana
niego,jakbycośjeszczechciałapowiedzieć.Czekał,milepodekscytowany.No,toprzyjdę
powtórzyłazdecydowanie.
Dowidzenia.
Zanimzdążyłodpowiedzieć,jużjejniebyło.Zmieszałasięztłumemgościbarowych,
mignąłwdrzwiachgranatowypłaszcz,alekiedyprzecisnąłsiędowyjściaistanąłna
chodniku,niedojrzałjejnigdzie.Widoczniewskoczyładotramwajualbozłapałataksówkę.
4