Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ibiałychjakśniegwłosach.Postawawysokinieugięłasiępodlat
ciężarem,trzymałsięprosto,zniejakąspoglądającdumą
naokrywającegołachmany.
Wroku1815niebylibyśmywampotrzebowaliopisywaćgo,gdyż
takjakwszyscyinni,bylibyścieznaliŻebrakaMurzyna,proszącego
ojałmużnęprzydrzwiachSaintGermaindesPrès.
Rzadkokiedycomówił,izwyklewmilczeniarękęwyciągał.Gdy
otrzymałjałmużnę,poważnemskinieniemgłowywdzięcznośćswoją
okazywał.Czasem,kiedygomłodapięknawsparładziewica,smutnie
sięuśmiechał,kładącrękęnasercu.Małedziecitegocyrkułumocno
sięgoobawiały,aszynkarzzrogutwierdził,iżtobyłKróldzikich,
wziętyniegdyśwniewolęprzezCesarza.
Powiedzieliśmyjuż,iżbyłagodzinaczwartapoobjedzie;podczas
gdyżebrakoczekiwał,dwajmłodzieńcyzajęcibylirozmową,którą
odczasudoczasudługieprzerywałomilczenie.
–Ksawer}!zawołałnagleDon-JuandeCarral,rzucająccygaro;
kochaszsięprzyjacielu!...
Ksaweryzadrżałusiłującsięuśmiechnąć.Atysięniekochasz?
poszepnął.
–Nietakjakty...
.Dalibóg!–każdykochaćsięmusi,aletymnie
ajaciebierozumiem...
.Jesteśnamiętnie,szaleniezakochanym,...mój
drogi.
–Izczegóżtownosisz?
–Zgoda!–Niezaprzeczaszwięc!–Zkądtownoszę?he!he!
zmnóstwarzeczy.MyHiszpaniejesteśmyjakwidziszokrutnemi
dostrzegaczami...prawdziwemiArgusami!..Dostrzegłem...
.
–Cóżtakiego?żywozapytałKsawery.
Don-Juanparschnąłśmiechem.
–No!odrzekł,zdradzaszsię.Byłobyokrutniezmojejstrony
nacowięcejcięwyprowadzać.
Naodgłosśmiechużebraksięobrócił,uniósłsłomianyswój
kapeluszirękękubalkonowiwyciągnął.Ksawerynatychmiast
zaworeczekpochwycił.–TenMurzynmisięniepodoba!Pomruknął
Carial,wydobywająctakżeworeczek.Ksaweryrzucił
muwspomożenie,żebrak,zanimsięschylił,abyjepodnieść,położył
rękęnasercu.
–Murzynie!otomaszpięćfranków,zawołałCarral,któredaję
cipodwarunkiem,abyśodszedłztąddolichainiewracałwięcej.
Sztukapięcio-frankowawpadławkapeluszżebraka,alezamiast
jąschować,odrzuciłzpogardą,powracającnastanowiskoswoje.