Wróciładodomuwminorowymnastroju.Niechciała
odrazudzwonićdoGracjana–postanowiładaćsobie
trochęczasunaochłonięcie.Dopierogodzinępóźniejwy-
brałajegonumerzzamiaremzadanianiewinnegopytania,
gdziesiępodziewałtegopopołudnia.Wgłębisercawciąż
żywiłanadzieję,żeotrzymaodniegojakieśrozsądnewy-
tłumaczenie.Nadziejataprysła,gdyodpowiedział:
-Byłemwdomu,skarbie.Pracowałemnadksiążką.
-Pozakupachpojechałamdociebie–rzuciła,usiłując
stłumićgniew.
-Pewnieakuratwtedywyskoczyłempochleb.Musie-
liśmysięminąć.
Jowitawiedziała,żeosiedlowysklepznajdowałsię
wsąsiednimblokuiGracjanbezproblemumógłtam
kupićchleb.Niemusiałnigdziejechaćsamochodem...
5