Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Prolog
Sądzisz,żeudasięnamzebraćodpowiedniąilośćmarzeń?
WolałbymsięnienarazićKrólowej.
–Niemartwsię.Grudzieńbyłdlanaszawszemiesiącem
najobfitszychłowów.
–Notak.O!Widzisztamtądziewczynę?
–Coznią?
Przyglądalisięprzezchwilęsiedzącejnaławcemłodejosobie,
któraobgryzałakońcówkędługopisu,jakbynadczymśintensywnie
myślała.Chybazresztątakbyło,bocochwilazapisywałacoś
wniewielkimnotesie.
–Tworzy?–spytałpanSzary.–Wygląda,jakbypracowałanad
konspektempowieściizapisywałapomysły.
–No,popatrz!–zachwyciłsiępanCzarny.–Jakimotylunosisię
jejnadgłową!Ogromnyiwielobarwny!
–Pięknemarzenie.Musimyjezdobyć!
–Alejak?Natychmiastbytozauważyła.
–Poczekajmy,ażspotkasięzeznajomymi.Wtedyłatwiej
jąpodejdziemy,aonaniezauważy,żecośstraciła.
–Wiesz,czasemjestmiichszkoda…
–Nieprzesadzaj,jednoimzabierzemy,tostworząsobieinne.Poza
tymniemamywyjścia…
Obajspojrzeliwinnąstronę,żebyobserwowanaprzeznich
dziewczynaniewyczuła,żesięnaniągapią.Wkrótcezresztą
podniosłasięzławkiiruszyławstronęprzystankuautobusowego,
bozauważyłatamswojekoleżankiikolegów.Przekomarzającsię
wesołoiprzepychając,młodzieżwsiadładopojazdu,aniedoszła
pisarkaniezauważyłanawet,żektośmachnąłrękąnadjejgłową.Nie
wiedziała,cosięwłaściwiestało,przezmomenttylkopoczuładotkliwą
pustkę,alewkrótceoniejzapomniała,bokumpelarelacjonowała
właśniewizytęukosmetyczki.
PanSzaryipanCzarnyzostalinaprzystanku.Bylibardzo
zadowoleni:wprzezroczystejsferzeunosiłosięstadkokolorowych
motyli,awśródnichwyróżniałasiębarwąiwielkościąichostatnia
zdobycz:marzenie,byzostaćpisarką.