Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Cozabzdury!żachnąłsię.Przecieżtowgruncierzeczydobrychłopakipotrafisię
znimdogadać.Ostatecznie,możemyodrazupodzielićzyski,nieczekającjutra.Ostatecznie,
możnamudaćtedwie,notrzysetkiwięcej.Młodyjest,babiarz.
Znówprzyśpieszyłkroku.Aledziwne,niewytłumaczalneuczuciestrachuniechciało
odniegoodejść.
AjeżeliprzyjdzieZawadzkimyślał.Cowtedyzrobić,jaksięwytłumaczyć?
Wciągnąćgodospółki?Niepotrafiizepsujeinteres.Aledlaczego,ulicha,wogólemaktoś
przyjść?SkrytkęzałożylizCichoniemjeszczewlistopadzie,aterazbyłstyczeń.Tylkoże
jeszczenigdyniebyłowniejtylepieniędzy,codziś.Ktootymwie?TylkojaiCichoń
pomyślał,cogobynajmniejnieuspokoiło.
Dojrzałzdalekaciemne,okratowaneoknasklepu.Ulicabyłapusta.Podszedł,dotknął
palcamikratyisyknąłcofającrękę.Zapiekłojakogień.Tyośle!mruknął.Gołąrękądo
metalu,wtakimróz.
Wszedłwpodwórze.Skręciłwprawoizamarłwbezruchu.Stałtakjakiśczas,z
bijącymsercem,czującstrugipotuoblewającemukarkiplecy.
Naziemileżałakłódka,aobokniejsztaba.Wwąskiejszparzepoddrzwiamimałego
pokoikuZadrożnydojrzałnikłe,poruszającesięświatełko.Latarkapomyślał.Nawetnie
zasłoniłszpary,widaćpewnyswego.Ogarnęłagowściekłość.Ach,pięknypaniczyku!
zżułwzębachgrubeprzekleństwo.Zarazsięrozprawimy.Pieniędzymutrzeba,niemógł
zaczekaćdojutra…Kanalia!Dziwkarz!
Schyliłsięmacającpodmurem.Wygrzebałspodśnieguparęcegieł,wybrałjednąi
zacisnąłwręce.Podsunąłsięzwolnapodścianę.Gwałtownymruchemtargnąłzaklamkę,
konstatującjednocześniezezdziwieniem,żedrzwiniebyłyzamkniętenaklucz.To
spotęgowałojegogniew.Wskoczyłdośrodka.Światłolatarkidrgnęło,zamigotałopo
ścianachizgasło.WtymmigotaniuZadrożnyujrzałjeszcze,jakjakaśpostać,skulonaobok
skrytki,zrywasięiodwracatwarzwjegostronę…
*
PrzechodzącyoboksklepukomisowegosześćdziesięcioletnibuchalterJózefNawrocki
przystanąłnagleizacząłnasłuchiwać.Gdzieśzgłębipodwórzaczysklepudoleciałgo
zdławionykrzyk.
Czekałprzezdłuższąchwilę,czykrzyksięniepowtórzy.Alepanowałajużcisza.
Zdawałomisię…szepnął.Wsunąłręcegłębiejwkieszeniepaltaipodreptałdodomu.
Mroźnanocstyczniowanieusposabiaładodłuższychpostojównaulicy.
*
Sklepkomisowyotwieranoogodziniejedenastej.Odziesiątejzjawiałsięzwykle
posługaczDzwoniec,awchwilęponimszybkim,energicznymkrokiemnadchodził
kierownik.AletymrazemJanDzwoniecniemógłsięgojakośdoczekać.Zmarzłstojącna
dworze,przestępowałznoginanogęirozcierałzziębnięteręce,aZadrożnegojakniebyło,
takniebyło.
Przezpodwórzeprzechodziłdozorcadomu,Pietruszka.PrzystanąłobokDzwońca.
Zimno,co?zagadnął.
Azimnoprzytaknąłinwalidaprzytupując.Chwilęmilczeli.
Kierowniksięspóźniazauważyłdozorca.Dochodziwpółdojedenastej.
Ale!Dzwonieczaniepokoiłsię.Tojużtakpóźno?
Możezachorował?
Amoże.
7