Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wżadnymzmiastnaświecieśniegniematakkrańcowych
humorówjakwWarszawie;nigdzieniepotrafitakszybkoitak
beznadziejniezmieniaćsięwbrudne,dręczącebłoto,aleteżnigdzie
niepadaztakimwdziękiemjakwtymmieście.Padawtedymiękko
icicho,pokrywaświatcałypuszystąbielą,mieniącąsięwnocy
granatowymirefleksaminadachachiskwerach,budzitęsknoty
zaminionymdzieciństwem.
TegomarcowegowieczoruśniegpadałwokółkioskuJuliusza
KalodontajakwbajkachAndersenabezszelestnie,obficieikojąco.
ByłapóźnagodzinaipanJuliuszKalodontpakowałskrzętnieswój
drukowanytowarprzedpójściemnazasłużonywypoczynek
włagodnymkręgudomowejlampy.Składałskrupulatnie„Problemy”
i„Przyjaciółki”,pogwizdujączuczuciemLeć,ptaszku,
wy
so
koisnującrównocześniegłębokierozważanianadrzewną
polskościątejpieśni.Toteżdużykamień,którywpadłnagle,
rozbiwszyprzedniąszybękiosku,dojegownętrza,stałsiędlaniego
oszałamiającą,choćniebolesnąniespodzianką.Pierwszemudziwićsię
nienależy,byłotoreakcjącałkiemnaturalną;drugiestanowiłorzecz
czystegoprzypadkukamieńminąłgłowęKalodontaomilimetry,
stłukłzbrzękiemnaftowąlampkęipogrążyłkioskwkompletnych
ciemnościach.
Trzebatustwierdzićotwarcie,wpierwszejsekundziepan
Kalodontskuliłsię,zamknąwszyoczy.Ostateczniegwałtowne
przejściezmiłejatmosferyrepertuaruchóru„Mazowsze”
dosurowychwarunkówobleganegowśredniowieczubarbakanu
usprawiedliwiatakąchwilowąpostawęwobecszybkorozwijających
sięwypadków.Sytuacjaobrzucanegogłazamizniewidzialnych
beluardczykatapultkiosku„Ruchu”nienależy
donajprzyjemniejszych;trzebawszaksobiepowiedzieć,żebudowla
tamanaogółinneprzeznaczenieniżwarowneburgiżądnychwrażeń
feudałów.ZdrugiejstronyJuliuszKalodontbyłstarcemwielkiego
sercainieugiętegoducha.Ocknąłsiętedypochwilizdrętwoty,
szybkowysunąłdolnąszufladkęisięgnąłdoniej.Wtejsamej
sekundziestałosięcośtakiego,cosprawiło,żeJuliuszKalodontstał
sięjeszczebardziejmalutki,skulonyijeszczemocniejzacisnął
powiekinaoczach.Tużzakioskiemrozległsięstrasznykrzyk
katowanegoczłowieka,potemrozdzierającyjękczłowieka
omiażdżonychkończynach,apotemszybki,panicznytupot
uciekającychnóg,któregoniemógłstłumićnawetpuszystydywan
świeżegośniegu.