Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zobaczymy,jakzamontowalimójobrazpowiedział,
zsiadającprzedkościołemzbryczki.Chodź,mojagenerałeczko
rzekłdociąglejeszczezaspanejZosi,biorącwramiona.
Tatusiu,totenobrazztymstrasznympanem,comalowałeś
ostatnio?spytałagocórka.
Tonieżadenstrasznypan,tylkoświętyAntoni,patronrzeczy
zagubionych!oburzyłsięAndrzej.Boże,jakatyjesteśdziecinna
jeszcze!Dobrzemówiętato,co?spytałojca.
WitoldprzytuliłZosięiodparł:
Maszrację,toświętyAntonijestnaobrazie,ale,mój
Andrzejku,nigdyniemówtymtonemdosiostry.Apochwili
namysłudodał:Anidożadnejinnejkobiety.Prawdziwymężczyzna
nakobietynigdyniepodnosigłosu.Słyszałeśbymjanamamękiedyś
krzyczał?Albowzdenerwowaniujejodpowiadałtymtonem?Jędruś…
Andrzejzawstydziłsię.Otworzył,niebeztrudu,ciężkiedrzwi
kościoła,puszczającprzodemtatęniosącegowobjęciachjegosiostrę.
Dopierowtedyodpowiedziałnapytanieojca:
Nie,nigdy.Przepraszamcię,Zośka.
Wkościelepoporannejmszyczućbyłojeszczezapachzgaszonych
świec.Wbocznejnawiekilkurobotnikówmocowałowłaśnienadwóch
hakachnadołtarzemnowyobrazPileckiego,osadzonywwielkich
złoconychramach.Proboszcz,pomimozaawansowanegowieku,
prowadziłparafięwzorowo.Terazwydawałpoleceniarobotnikom.
NiechbędziepochwalonyJezusChrystus!rzekłwpowitaniu
Pilecki,stawiająccórkęnaposadzce.
Proboszczodwróciłsięuradowany,poznającodrazuśpiewnygłos
Witolda.
O,naszartystazSukurcz!Nawiekiwieków,amen.Właśnie