Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nigdyniezrozumie,jakietotrudne–perorowała
zpasjąDaphne.–Nigdynietraktowałamsiostryjak
kaleki,aleprzyjacieleczęstomnienamawiali,żebymjej
zesobąwszędzieniezabierała.Obecnośćmojejsiostry
ichkrępowała.Nierozumieli,żeonamożewkażdej
chwiliwylądowaćwszpitalu,dlategokażdawspólnie
spędzonachwilajestnawagęzłota.
Amberpochyliłasięwjejstronę,udającwspółczucie
izrozumienie,choćtaknaprawdępróbowałanaszybko
oszacowaćwartośćbrylantowychkolczykówDaphne,
atakżebransoletkiipierścionkazdobiącegoidealnie
zadbanądłoń.Tachudababamiałanasobiebiżuterię
wartąsetkitysięcydolarówiśmiałaględzićosmutku,
któryoddwudziestulatocieniałjejżycie.Amber
ztrudempowstrzymałaziewnięcieiuśmiechnęłasię
niezobowiązująco.
–Doskonalewiem,oczymmówisz–oznajmiła.
–Prostopolekcjachpędziłamdodomu,byopiekować
sięsiostrą,bomamamusiałaiśćdopracy.Itakprawie
jąwyrzucili,bobrałazadużowolnego,agdybystraciła
ubezpieczeniezdrowotne,niebyłobynasstać
naprywatneleczenie.–Byłazdumiona,zjakąłatwością
przychodzijejwypowiadaniewierutnychbzdur
ikłamstw.
–Tostraszne.Właśniedlategozałożyłamfundację,
chciałampomócrodzinom,któresąwtrudnejsytuacji
finansowej.Najważniejszydzieńwmoimżyciu,tokiedy
udałomisięzgromadzićwystarczająceśrodki
ipowołałamdożyciaUśmiechJulii.
–UśmiechJuliitotwojafundacja?–Amberudałosię
odegraćscenkępodtytułem:omatko,ależmnie