–JesteśpracownikiemnGłosu”–powiedziałzamiastprzywitania,gdyzjawiłemsięw
redakcji.
–Ja?Toniemożliwe.
–Niemadyskusji.
–Mamodwrześniaobjąć...
–Maszetatiniechcęnicwięcejsłyszeć.Jakopierwsząpracęnapiszeszreportażz
hotelurobotniczegowOwocowie.Nieżadnedyrdymałki,tylkoprawdziwyreportaż.Mięso...
Kawałmięsa...Tadeuszjużwrócił?
–Nie–odpowiedziałem.Tadeusztomójstary.
–Todobrze.Chcęmiećzatydzieńreportaż,aterazidźdosekretarkiipodpisuj
wszystkiepapiery.Jaktobędziedodupy,tozacznęmówićbasem.
Nadowód,żeniezamierzasięwięcejmnązajmować,zacząłkartkowaćterminarz.
Powiedziałemncześć”iwyszedłem.Sekretarkarzeczywiściemiałaprzygotowanewszystkie
formularze,anawettrzystuzłotowązaliczkę.Takuprzejmeurzędniczkispotykasięrzadko,
Humermusiałjąnielichopoinstruować.Podpisałemwszystko,comipodsunęła,wziąłem
pieniądzeipożegnałemsięjakoetatowypracowniknGłosu”.
Niebyłemtegodnianapływalni,czytałemwdomu.PopołudniuprzyszłaLucyna.
Opowiedziałemjejomojejnowejfunkcji.SkwitowałatokiwnięciemgłowyipuściłaBacha.
Gdypłytasięskończyła,Lucynałyknęłakieliszek,oparłasięościanęipowiedziała:
–DostałamlistodRomana.Wracapojutrze.Ślubweźmiemywsierpniu.
–Wszystkiegonajlepszego.
–Dziękuję–odparłainałożyłanakrążekpłytęzEllingtonem.–Cieszęsięztejtwojej
posady.
Terazjazkoleipowiedziałem:dziękujęiposzedłemdokuchni,byzrobićLucynie
jajecznicę.
Wieczorempopokerzepowiedziałemchłopcom,żejadędoOwocowanareportaż.
–Nicciniepowiedząciekawego–zawyrokowałStaszek.–Ztakimigośćminietak
łatwo.Zrobiącięwkonia,nielubiągadaćztakubranymifacetamijakty.Jesteśubranyjak...
no,rozumiesz,zagładko.
–Notoco?
–Tosąprzeważniechłopcyzewsi.Jakciętakiegozobaczą,wmarynarce,wkoszulce
polo,włoskichbutach,odrazuzacznąmówićświątecznie,Władzarównasiędlanich
dostatek,dostatekrównasięelegancja.Naturalnie,żemożeszitaknapisaćreportaż.Alejeżeli
chceszzrobićcośekstra,topowinieneśprzyjechaćinaczejubrany.
–Notowbijęsięwstareciuchyiniepowiem,żejestemdziennikarzem.Powiem,że
będępracować.Jutrojestsobota,zanocujęzsobotynaniedzielęizniedzielinaponiedziałek.
Pójdęzniminawódkęipogadamy.Wtedymipowiedząwszystko,czegobyniepowiedzieli
dziennikarzowi.
Wsobotęwieczoremzjawiłemsięnadworcu-śródmieściewstarychfarmerkach,
zielonejkoszuliispłowiałejmarynarce.Nanogachmiałemwysłużonepółbuty,agłowę
wieńczyłmiklasycznykaszkiet.Niosłemtekturowąwalizeczkę,przewiązanąpaskiem,w
którejkołatałysięszczotkaipastadozębów.Deszczsiąpiłlekko,postawiłemwięckołnierz
marynarki.Ludzinadworcuniebyło,wielkafalawracającychzpracywsiąkławe
wcześniejszepociągi,stanąłempodjarzeniówką,postawiłemwalizkęnaperonieizapaliłem
papierosa.Gdyrzuciłemzapałkę,zatrzymałsięprzedemnąmilicjant.
–Dowód–powiedziałostro.
Podałemmudowód.Patrzyłnańdługo,apotemspytał:–Student?
–Student–potwierdziłem.–Przedmiesiącemskończyłemstudia.
–Acomaciewtejwalizce?
–Szczotkaipastadozębów.
4