Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
domnie,awemnienowym,owielebardziejzasadniczym,pytaniem:
–Ajakimabyćtytułtejwystawy?
Zamilkłam.Najpierwspeszona,apotemporażonatym,żeotym
zapomniałam.Aniemającodwagisiędotegoprzyznać,wyjąkałam
pierwszywyraz,jakitylkoprzyszedłmidogłowy:
–Samotność.
Usłyszałamwsłuchawcejakbykocie,ba–chybanawettygrysie
prychnięcie,niepotrafiłamzresztąokreślićtegodźwięku,aleMaria
napewnoniebyłazadowolona.
–Czychcepaniwjakiśsposóbhierarchizowaćtęsamotność?
–zapytałapopauzienaconajmniejtrzydługiemojewydechy.
Znowustraciłamrezon.Naglewypaliłam:
–Najpierwchciałabymzobaczyćsalę,wktórejznajdziesię
ekspozycja.–Zadowolonazeswojejprzebiegłościczekałamnajej
reakcję.
–ZapraszamwtakimraziedoZamku–słyszałamwertowanie
kartek,pewniekalendarza–mogęspotkaćsięzpaniąjutro,między
dziesiątąajedenastą.Czyodpowiadatopani?
–Tak,oczywiście...–wydusiłam,opadającnakanapę.
Taknaprawdętominieodpowiadało.Jużdużowcześniejbyłam
umówionaznasząpaczkąnaśniadaniewPublicCafe.Mieliśmy
zamiarprzezcałydzień,jużodrana,ucztowaćzpowoduzakończenia
studiów.Alewolałamdołączyćdoprzyjaciółpóźniejniżprzekładać
spotkaniewZamku.IntuicyjniewybrałamMarię,choćpotej
pierwszej,telefonicznejrozmowiezwątpiłam,żesiękiedykolwiek
polubimy.
Wieczoremjeszczerazprzejrzałamwszystkiefotografie.
Usiłowałamprzygotowaćsiędorozmowy.Niechciałam,żebyMaria
znowumnieczymśzaskoczyła.Podczaswielunaszychstudenckich
wystawnauczelnialbowplenerze,omawialiśmynaszeprace
spontanicznie,bezjakichśtamwcześniejszychstarańczywysiłków.
Znającsiętakdobrze,pławiliśmysięwoparachmiłegonam
wszystkimsłowotokunibywnowejgrupowejgrze.Atuokazałosię,