Book content
Skip to reader controlsSkip to navigationSkip to book detailsSkip to footer
3WRZEŚNIA
Dzisiajbyłempierwszyrazwszkole,gdzienietylko
wybrałemdlasiebieprzedmioty,alejeszczedostałem
szafkę.Wcześniejjednakmusiałemwstaćbardzorano
–takjakChrisiAshley–toznaczychwilęposzóstej,
byzadziesięćsiódmastaćjużnadrodzeprzeddomem
iczekaćtamkilkaminut,ażwkońcunadjedzie
autobus.
Przedwyjazdemzaśzjadłemśniadanie–płatki
Cheerioszczekoladowymmlekiem,atakżepancakes
zklonowymsyropem,którejednaktymswoimsmakiem
plackównieprzypominały,chociażbyłydobre,
azwłaszczatensyrop.
Podobniezresztąjestzmasłem–wtymprzypadku
słonym–jakrównieżztruskawkami,któresąkwaśne,
igęstąjakbudyńśmietaną,niewspominającjużotej
białejwacie,którąnazywasiętutajchlebem.
Brianaznaminiebyło,alepodobnoonzaswoje
pierwsześniadanieuważakażdąpoprzedniąkolację,
chociażtodrugiejetakże–naManhattaniewmetrze
–ijestnimczekoladowybatonik,atakżetwarde
soczystejabłko.
ZarazpośniadaniuCarolnaspożegnała,poczym
wsiadładosamochodu–swojejminiaturowejtoyoty,
którazamiastechopowinnanazywaćsię„królik”–tak
bardzogoprzypomina,zresztąjestbiała–iudałasię
napołudniewkierunkuBartonsville–wsi,nieopodal