Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
najdalejdoholu,skądzostałniemalodrazubrutalnie
usunięty.Pamiętałdokładnietamtąscenę.Chwycili
gozakołnierz,dźgnęlikolanemwplecy,ijakśmiecia
wyrzucilinaśliskioddeszczupodjazd.Uderzyłtwarzą
oziemię,kaleczącsobiepoliczki,kolanaidłonie.Przez
kilkakolejnychdniwygrzebywałzrankawałeczki
żwiru.
Terazpowrócił...Dodomu?Wrodzinnestrony?
Każdetegotypuokreśleniewydawałosiętak
nietrafione,żezabawne.Zaśmisięgorzkoikopł
zcałejsiłyleżącynaziemikamień,abychoćodrobinę
daćupustagresji,którawnimbuzowała.Tonigdy,
przenigdyniebyłmójdom,pomyślał,zaciskajączęby.
Dziesięćlattemu,będączbuntowanymnastolatkiem
bezgroszaprzyduszy,porzuciłwreszcietomiejsce,gdy
poczuł,żeczaragoryczysięprzelała.Wybiegłzdomu
prostowpiekielniezimnąnoc.Wiatrbuszujący
powrzosowiskuwyłjakstadodemonówzpiekła,niebo
bombardowałogolodowatymdeszczem.Brnął
doprzodu,przemokniętydosuchejnitki,lecz
przepełnionyniemalekstatycznąulgą.
Wyszedłtak,jakstałwstarych,znoszonych
ubraniachizlichymioszczędnościamiwkieszeni.Teraz
taknędznekwotyrzucałbezdomnymnaulicy.Tamtej
nocyprzyrzekłsobiejednak,żepewnegodniapowróci.
Powróci,gdyprzeistoczysięwbogatego,wpływowego
ipotężnegoczłowieka,któremudopiętniebędzie
dorastaćanirodzinaNichollsów,aniCharltonów.
Dopiąłswego.Zajęłomutodziesięćlat.Terazbył
wreszciegotowy.Ponoćzemstanajlepiejsmakuje
nazimno.Tosdobrzeskłada,pomlał,uśmiechając