Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2
Sierpień1997
GUS
Pośmiercibratazacząłembiegaćnadługiedystanse.
Tylkotakmogłemspędzaćczaswsamotnościbez
narażaniasięnakrytykę.Troskaotoczeniabyłachyba
najgorszawtymwszystkim.Kiedymówiłem,żejest
wporządkuludziepatrzylinamniedziwnie.Kiedy
przyznawałem,żejestmiciężko,itakniemoglipomóc.
Alekiedymówiłem,żetrenujędomaratonu
charytatywnego,żebypomócwzbiórcepieniędzy
napomocofiaromwypadkówsportowych,wszyscy
zzadowoleniemkiwaligłowami.Rosszginąłwwypadku
nanartach,więctomiałodlanichsens.
Gdyosiągałemoptymalnąprędkość,rytmiczne
uderzeniabutówopodłożeprzynosiłyulgę
iuzależniającezapomnienie.Potowstawałem
codzienniezłóżka,nawetwwakacje,mimo
żeweFlorencjikociełbynaulicachipojawiającesię
znienackaoszałamiającewidokiutrudniałyutrzymanie
tempa,dziękiktóremumógłbymzapomnieć,gdzie
jestemijaksięnazywam.
Ostatniegodniawakacjiprzebiegłemoświciewzdłuż
Arno,pokoleibiegnącnadrugąstronęrzeki
pokażdymmoście.Potemwróciłemwężykiem
wodwrotnymkierunku.Bladeporannesłońceświeciło
miwoczywjednąstronęigrzałoplecywdrugą.Ulice
byłypuste,jeślinieliczyćzamiataczy,którychmijałem
tuiówdziepodrodze.Intensywnywysiłekuwalniał