Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
4
Bejrut–TelAwiw
GdyMichaiłwkońcuwróciłdoswegopokoju,była
drugatrzydzieściwnocy.Nicniewskazywałonato,
byktośsiętuzakradłpodjegonieobecność.Nawet
małazafoliowanaczekoladkależałanapoduszce
dokładniepodtymsamymkątem.Obwąchałją,
szukającwoniarszeniku,poczymostrożnienadgryzł.
Następnieznietypowądlasiebienerwowością
przepchnąłdoprzedpokojuwszystkiemeble,których
nieprzymocowanonastałedopodłogi,ispiętrzył
jeprzeddrzwiami.Gdybarykadabyłagotowa,rozsunął
kotaryipodniósłrolety,wypatrującwśródświateł
namorzudrogiucieczki.Natychmiastjednakskarciłsię
zatowmyślach.Zwyjściaawaryjnegokorzystanotylko
wprzypadkachnajwyższejkonieczności.Fakt
posiadaniainformacjiniezaliczałsiędotejkategorii,
nawetjeślitainformacjamogłazapobieckolejnej
katastrofiewParyżu.
„NazywajągoSaladyn…”
Wyciągnąłsięnałóżku,opierającplecyowezgłowie.
Zbroniąprzybokuwpatrywałsięwniewyraźnyzarys
fortyfikacjiprzydrzwiach,świadom,żetenwidoknie
przynosimuchluby.Włączyłtelewizorisurfował
weterzeoszalałegoBliskiegoWschodu,ażwkońcu,
znudzony,zacząłusypiać.Byotrzeźwieć,wychylił
butelkęcolizlodówki,myślącokobiecie,którejgłupio
pozwoliłodejść.ByłapięknąAmerykanką
znieskazitelnieprotestanckimrodowodem.Pracowała