Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Halszka
Robertpodjechałprzedbudynekszkoły.Wyszedłzsamochodu.
Rozluźniłkrawatpodszyją,ponieważzrobiłosięgorąco.Omało
coniezderzyłsięwdrzwiachzWiśniewską,matkąWiki.
–Dzieńdobry.Panirównieżspóźniona?
Wiśniewskabąknęłacośpodnosemigowyprzedziła.Wstrętne
babsko–pomyślałwduchu.Bezsłowawszedłzaniądoklasy.
–Jużsięobawialiśmy,żepannieprzyjdzie,doktorze–przywitała
gowychowawczyni.
Wliceum,takjakwpoprzednichszkołachKrzyśka,Robert
Orłowskirównieżpełniłfunkcjęprzewodniczącegotrójkiklasowej
iprzewodniczącegoRadyRodziców.Niewzbraniałsięprzed
tąrodzicielskąpowinnością.Dowiedziałsię,żejestojcem,kiedyjego
synmiałjużdziesięćlat,dlategopostanowiłnadrobićto,
cogoominęło,iwziąłnasiebiewszystkieszkolneobowiązkirodzica.
Udzielałsięspołecznienawetwprzedszkolucórki.Teraz,gdyIza
chodziładoszkoły,równieżzostałprzewodniczącymtrójkiklasowej.
Bardzopodobałamusięrolaojca.Niemógłzrozumiećswojego
wspólnikaMartina,któryniemiałdzieci.Podobnożadnazjegożon
nienadawałasięnamatkę.
–Doktorze,copanotymsądzi?–usłyszałsłowawychowawczyni.
Cholera,comasądzić?–wyłączyłsię,niewiedział,oczymbyła
rozmowa.
–Hm,samniewiem.–Poczułsię,jakbyznowubyłnalekcji
matematykiinauczycielkaprzyłapałagonaściąganiu.Widząc
ironicznyuśmiechHelenyWiśniewskiej,zreflektowałsię.
–Przepraszam,zamyśliłemsię.Oczymbyłamowa?
–Zastanawiamysię,czyzorganizowaćtęwycieczkę,czynie.
–Jestemzawycieczką.Toprzecieżichostatnirokwszkole.
Powinnijechaćnakilkadni.Późniejniebędzienatoczasu,
bowiadomo:matura.Niedługosięrozejdąinigdyjużniespotkająsię
wtymsamymgronie.Chybażenaspotkaniuklasowym.Przyjaźnie
zawartewliceummogąprzetrwaćcałeżycie.Anictakniezbliża,jak
szkolnewycieczki.
–Janatomiastjestemprzeciwnawyjazdowi.Powinnisięuczyć,
właśniezuwaginamaturę.Szkołajestpoto,żebyzdobywaćwiedzę,
anieprzyjaźnie–chłodnymtonemoznajmiłaWiśniewska.
Wiedziałdobrze,żetylkodlategobyłaprzeciwna,boonbył
zawycieczką.Tababawyjątkowogoniecierpiała.Ivice