Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
Zima2014
Kościółpękałwszwach.Oczywszystkichutkwionebyły
wsylwetkipaństwamłodych.KrzysiekOrłowski,ubranywczarny
smoking,prezentowałsięwyjątkowodobrze.Wysoki,ozgrabnej
posturzeitwarzyamantafilmowegobyłucieleśnieniemsennych
marzeńkażdejromantycznejdziewczyny.Pięknanarzeczona
wślubnejsukniprezentowałasięrównieolśniewająco.
Wpierwszejławcesiedziałanajbliższarodzinapanamłodego.
Renatazrozrzewnieniempatrzyłanasyna.Jaktosięstało,
żezmałego,rozwrzeszczanegobobaskawyrósłtakipiękny
mężczyzna,pomyślałaznostalgią.Wydawałosię,żebyłotowczoraj,
gdypielęgniarkapokazałajejKrzysiazawiniętegowbecik,aprzecież
odtegoczasuminęłyjużdwadzieściaczterylata.
PolewejstronieRobertaniespokojniekręciłasięniespełna
trzynastoletniaIza.Rozglądałasięzzaciekawieniempokościele,
obserwujączebranychgości.
Iza,niewierćsięRenataOrłowskazwróciłacórceuwagę.
Tatku,kiedysięzacznie?Nacoczekamy?
NaczcigodnegoksiędzaproboszczaodparłRobert.
Wytrzymajcóreczko,weźzemnieprzykład.Jateżniemogęsię
doczekać,usiądziemyzastołem,żebysięwreszcienapićweselnej
okowity,alejestemgrzecznyiniekręcęsięnaławcetakjakty.
CiszejsyknęłaRenata.
Pouczamnaszącórkę,żewartobyćcierpliwym.Iza,magikjest
niesamowity.Widziałemjegonumerzkartami,mówięci:ekstra.
Wytrzymajmyjeszczegodzinkętychkościelnychtortur,abędziemy
nagrodzeni…Zamilkł,widzącgroźnąminężony.
Zawszesięnudziłwkościele.Niepotrafiłskupićsięanipodczas
kazania,aniwczasietegocałegokościelnegoobrządku.Niekiedy
przychodziłokazjonalnienamszę,żebyzrobićprzyjemnośćżonie.
Terazrównieżchcączabićczasoczekiwania,rozglądałsiępoświątyni.
Jegooczyprzezchwilęzatrzymałysięnapostacimłodejblondynki
wokularach,klęczącejprzybocznymołtarzu.Byłowniejcoś
znajomego.Wytężyłpamięć,starającsięprzypomnieć,skądmoże
znać.Zarazprzestałjednakrozmyślaćodziewczynie,bonadszedł
ksiądz.
Rozpoczęłasięuroczystość.