Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
taksówkądodomuiktóryterazleżywmoimłóżku,
kiedygotrącamimówięmu,żemusijużiść,wyrywając
koczjegodłoni.
–Mojawspółlokatorkasięobudziła.–Szturcham
gowżebra.–Zbierajsię.
–Maszwspółlokatorkę?–pyta,siadającnałóżku,
wciążjednaknękanysennością.
Trzeoczyiwtedydostrzegamwblasku,któryuliczna
latarniarzucaprzezoknonazmiętoszonąpościel,
żejestdwarazystarszyodemnie.Włosy,które
wyglądałynakasztanowewprzyćmionymbarowym
świetle–iprzyzdrowejdawcealkoholu–sąteraz
ołowianoszare.Dołeczkitoniedołeczki,tylkokurze
łapki,zmarszczki.
–Dodiabła,Esther–mamroczępodnosem,wiedząc,
żestarapaniBudny,któramieszkapiętroniżej,zacznie
niedługowalićkijemodszczotkiwsufit,żebyuciszyć
awanturę.–Musisziść–mówiędoAarona,Warrenaczy
jakmutam,aonwstajeposłusznie.
PodążamdopokojuEstherślademtegohałasu,
odgłosubudzika,zawodzącegodźwiękuniczympieśń
cykady.Mruczęcoś,wodzącdłoniąwzdłużściany
iposuwającsięciemnymikorytarzami.Słońcenie
wzejdzieprzeznajbliższągodzinę.Niemajeszcze
szóstejrano.AlarmdrzesięnaEstherjakwkażdy
niedzielnyporanek.Czaswybraćsiędokościoła.Odkąd
pamiętam,Esther,obdarzonatymswoimsrebrzystym
ikojącymgłosem,śpiewaconiedzielęranowchórze
katolickiegokościołaprzyCatalpaAvenue.Święta
Esther,jakjąnazywam.
Kiedywchodzędojejsypialni,odrazuwyczuwam