Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wojnawybuchła
Najpierwwłączapięknąwłoszkę,którąwziąłnaraty.Czeka,
ażmaszynasięnagrzeje,atymczasemwypalakolejnegopapierosa.
Kaszle,porządnie,boterazjużnieciśniegowpłucach,tylkokłuje.
Patrzynabutelkizabaremizastanawiasię,cotrzebadokupić.Aco
ważniejsze–czegojużniekupować.Naprzykładmorelowybols
–nigdywięcej.Bananowyipomarańczowytoteżżadnecuda.Kiedy
razprzypadkiempróbowalitopić,żołądkiwyskoczyłyimprzezokno
naulicęiuratowałajedopierowódkazsokiempomidorowym.Żeteż
jużdawnotegoniewywalił.
Potemotworzyłysiędrzwi,dośrodkawpadłpodmuchwiatru,aOle
odrazuwiedział,ktoprzyszedł.WHelsinkachzatrzymujesiękilka
razywmiesiącu,częstojestpierwszymgościem,jeszczeprzed
dwunastą,oficjalnągodzinąotwarcia.Olesłyszy,żeidzieprosto
dobaru.Poznałbygo,nawetgdybyoślepł,poociężałychkrokach.
Dotykawłoszki.Majużodpowiedniątemperaturę.Napełniakolbę
dwiemaporcjamikawy,przykręcają,podsuwadwiefiliżanki
inaciskaguzik.OdwracasięiwitaFranka.
–Cosłychać?
–Listopad.
Olewie,żegdybybyłsierpień,Frankpowiedziałby„sierpień”,
agdybybyłkwiecień–„kwiecień”.Aleterazjestlistopad.Czyli
trochęchandra.
PrzezchwilęmilcząiOledostrzega,żeFrankwciągukilku
ostatnichmiesięcymocnosiępostarzał.Zakolawyżarłymuporządny
kawałekwłosów,podoczamipojawiłymusięciemnekręgi,jakbyrano
ktośpociągnąłjegrubymflamastrem.Itawychudzonatwarz.Jak
gdybyjakiśodkurzaczwśrodkujegogłowywciągałjącorazbardziej
wsiebie.Noitejegooczy,czyraczejtrochęspuchnięteszpary,pod
którymiprawdopodobnieznajdująsięoczy.Wieczniezmęczone,
mętneoczy,boFranknieśpi.Jużodkilkulat.Wszystkoprzeztejego
eksperymenty.
–Wyglądasznacałkiemzniszczonego–rozbijaciszęFrank.
–Ja?–pytazaskoczonyOle.
–Tak,ty.Maszzupełniesiwewłosy,kolego.Igębęmasz
wychudzoną.Jeszcośwogóle?
–No.
–Spójrzczasemwlustro…Wrakczłowieka.Cieniepodoczami,
zmarszczki,zakola.Wszystkojestzesobąpowiązane.