Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁIII
OJCIECMARSHALSEA
Przedwielu,wielulatywokolicykościołaŚwiętegoPawła
znajdowałsięposępnyibrzydkibudynek,otoczonymuremiżelaznymi
kratamibyłotoMarshalsea,więzieniedlaniewypłacalnych
dłużników.
Zajmowałoonoprzestrzeńdośćobszerną,zabudowanąmałymi
domkami.Otaczałyoneciasne,brukowanepodwórze.Małomiejsca,
małopowietrza,żadnegośladuroślinności.Dłużnicymieliprawo
zajmowaćpojedynczelichepokoiki,wktórychmieścilisięzwykle
zrodziną,anaciasnym,brzydkimpodwórzupełnobyłodzieci
ikrzyku.
NadwadzieściatrzylataprzedpowrotemArthuraClennama
doLondynuprzywiezionodowięzieniaMarshalseanowegodłużnika.
Byłtoczłowiekokołolattrzydziestu,wytwornieubrany,otwarzy
delikatnej,bladejinieśmiałejotoczonejwijącymisiępuklamijasnych
włosów.Spojrzeniemiałniepewneistrwożone,ustadrgałymujakimś
dziwnymgrymasem,icochwilanerwowymruchempodnosiłdonich
rękębiałą,wypieszczoną,ozdobionąkosztownymipierścionkami
wedługówczesnejmody.
Niechciałrozpakowaćswojegotłumoczka,gdyżbyłpewien,
żeuwolniągonazajutrz,awnajgorszymraziezaparędni,ponieważ
każdynowywięzieńjestpewnyuwolnieniawkrótkimczasie.
Odźwiernyidozorcawjednejosobienamawiałgodourządzeniasię
„wygodnie”,nieusiłującjednakrozwiaćmiłychnadziei.
Więzieńbyłniespokojnyicochwilapodnosiłdoustbiałąrękę,
wyrażającobawę,jaksobieporadzijegożona,żebytutrafić.
Ludziepokażądrogęuspokajałgoodźwierny.