Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
toczłowiekbezmyślny,możliweżepoprostuzły.Ale
mypanabardzolubimyiniechcemy,abypanpogrążał
sięwprzygnębieniu.Możemoglibyśmyjakośpomóc?
Zrobićcośdlapana,dotrzymaćpanutowarzystwa?
–Jachętniedotrzymam–zgłosiłasięNelka.–IFiga.
Onapanastrasznielubi.
Piesekjakbydlapotwierdzeniapolizałstarszego
człowiekapodłoni.Wyrwazmierzwiłzwierzakowisierść
nakarku,apotemuniósłdogóry.
–Ojdziewczynki,dziewczynki–westchnąłogrodnik,
najwyraźniejmającnamyślimałąijejsuczkę.–Odkąd
MelissazOlafemwyjechali,niebyłomitaklekko
nasercu.
–Niechpanpójdzieznamidonasdodomu–uprosiła
Nelka.–Doktorobiecał,żezrobimybudkęlęgowądla
ptaków,apaniFloraucieszysię,żeniesiedzipanjuż
tusamjakpalec.
–Właśnie.Budka–przypomniałsobiePaweł.–Mapan
możejakieśniepotrzebnedeseczki?
–Oczywiście–Zygmuntpostawiłpieskanapodłodze
irozejrzałsięposzklarni.–Tutajchybanie,alecoś
znajdziesięwgarażu.Tak,napewno.Zarazprzyniosę…
–Ipójdziemy?–dopominałasiędziewczynka.
Starszypantrochęsięzmieszał.
–Możeinnymrazem…Naprawdę…Niemam
kompletnienastroju.
–Ależmusipan.Musi!Wyglądamipannatakiego,
cosięznanabudkachjakmałokto!
–Znamsię?–wyraziłpowątpiewanieemeryt.
–Nozgoda,boniechcęci,mała,sprawiaćprzykrości.
Chodźmyzatempotemateriały.
Pochwilinaulicypojawiłsięintrygującypochód.