–Tak.
–Mamnadzieję,żezostałyjeszczemiejscawklasie
ekonomicznej.
–Dlaczegomiałabyśleciećekonomiczną?
–Zdziwieniewjegogłosiegraniczyłozirytacją.
–Todużywydatek,niepowinnam…
–Zapomnijowydatkach.–Machnąłręką.–Musisz
siedziećkołomnie,będępracowałwczasielotu.
–Dobrze–powiedziałaposłusznieiprzyciskając
dokumentydopiersi,zastanawiałasię,jakprzygotować
siędotakiegowyjazdu.Musizadzwonićdomatki
iuprzedzićją,żewyjeżdża.
Obserwowałagoukradkiem,czekającnadalsze
dyspozycje.Siedziałlekkorozpartywfotelu,ciemnejak
nocwłosybyłylekkozmierzwione.Prostebrwi
ściągniętekusobie.Palceprawejdłoninadalnerwowo
uderzałyoblathebanowegobiurka.
Byłprzystojnymmężczyzną.Fascynującym,
charyzmatycznym,pełnymenergii.Miałaokazję
przyglądaćmusięodtrzechlatiwtymczasie
opanowaładoperfekcjirolęasystentkiprzystojnego
szefa.Byłatakefektywna,jaktotylkomożliwe,itak
niewidzialna,jaktobyłokonieczne.Lubiłaswojąpracę.
Naswójsposóblubiłatakżeswojegoszefa.Zawsze
podziwiałajegodeterminacjęidążeniedosukcesu.
–Dobrze,panieMoretti–powiedziałateraz.–Zajmę
sięwszystkim.
Dałjejznak,żemożewyjść.
Zuczuciemogromnejulgizamknęładrzwi
odgabinetuiusiadłaprzyswoimbiurku.OnaiLuca
bylijedynymiosobamipracującyminaostatnimpiętrze