Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
●●●
TegodniawSzczecinieodranapadałdeszcz,anadworzebyłotak
ciemno,żerówniedobrzemógłbybyćwieczór.Szkołabyłapodzielonana
trzybudynki–A,BiC–którebyłyskupionewokółdziedzińcaipołączone
przeszklonymiłącznikami.Każdybudynekposiadałtrzypiętra,oddwóch
doczterechwyjść,labiryntykorytarzyipełnomałychschowków
,kanciapczy
teżmagazynków,doktórychbezskuteczniepróbowałamwłazićlubzaglądać.
SchodziłamdoszatnipokrętejklatceschodowejwbudynkuA,wnadziei
naherbatę.Szatniarka,paniDorotka,nierazokazywałamimiłosierdzie
ipozwalałaskorzystaćzczajnikasprytnieulokowanegonapółcenadjejmałym
biurkiem.WduchuzaklinałampaniąDorotkę,abymiałamiód,bogardło
zaczynałomnieboleć.NastępnąlekcjęmiałamwbudynkuB,aprzerwatrwała
tylkodziesięćminut,tobyłostanowczozamałonaposzukiwaniemiodu
wszafkachsaltechnologicznych,ajeszczemusiałamprzeleciećdosaliniezły
kawałdrogiposchodach.Gdybybyłalepszapogoda,pognałabymskrótem
przezdziedziniec,niestety,listopadbyłwyjątkowomokryiniesprzyjał
spacerom.Zawszepowtarzam,żesątakiedni,wktórenienależyopuszczać
łóżka,apatrzącnaburzęzaoknem,czułam,żedziśjestwłaśnietendzień.
Żadnasiłanieskłoniłabymnieterazdowyjścianazewnątrz,jeśliniemiałoby
siętoskończyćpowrotemdodomku.Wpadałamdoszatni,zrozmachem
otwierającdrzwi,którezamykanebyłytylkowtedy,gdypaniDorotkamusiała
wyjść.Niezdążyłamsiętymzdziwić,bonagleusłyszałamstrasznyrumor.Po
chwiliwyłoniłasięKlaudiazprzestraszonąminą.
–Boże,cotytakwpadaszjakpolicjantdomeliny?!Przestraszyłaśnas…
–Ja?Towyburzyciemury,atakwogóle,toczymprodukujecieteupiorne
dźwięki?–spytałamzezgrozą,idącwzdłużwystającychhakównakurtki,na
którychbezproblemówmogłabymsamasiebiepowiesić.
–AbowieszAgatko,tupodtymiruramisypiąsiękafelki–zaczęłapani
Dorotka.
–Mamwrażenie,żeszatniasypiesięwszędzie,anietylkopodtymirurami
–mruknęłamniewyraźnie.
-5-