Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
słońcu;kontrastowałazgęstączupryną,wktórej
każdywłosbyłtegosamego,niemalbiałegoko-
loru.Windiszprzypominałjednoztychpowygi-
nanychdrzewrosnącychprzedbramąnalotnisko.
Suchy,poskręcany,lecztwardyisprężystyjak
wiąz.Imimożebyłjużstarymczłowiekiem,
prawąrękęmiałnadalsilną,niczymimadłow
kuźni.
Toodlataniapowiedziałkiedyś.Od
młodościrękąściskałemdrążek.Alatałemnie
tylkoszybowcami.
Iwtejchwilijegooczy,oczywkolorzenie-
ba,zdałysięjaśniejsze.Chłopiecwidziałjetakie
same,kiedywsiadalidoszybowcaizarazpolo-
cie,atakżewtedy,kiedyStaryzdradziłmarzenie,
bypobićrekord.Dobrzeznałtospojrzenie.Po-
temwidział,jakblaskwoczachLeonagasł,
aoczywracałydozwykłego,niebieskiegokoloru,
choćzawszepozostawałyniezłomne,wesołe
ibystre.
Zrobiętomruknął.Zobaczysz.Wzniosę
siętakwysokojaknikt.
Będętrzymałkciuki.
Zakazwydanyprzezojcasmuciłchłopca.
Smuciłogorównieżto,żeinnipilocipatrząna
siwegolotnikazwyższością.Smuciłogo,żew
hangarze,nastarcieiwpomieszczeniachaero-
klubusięzniegowyśmiewają.
Chłopiectakczęsto,jakmógłpomagał
Staremuhangarowaćszybowiecpolocie,myćgo,
apotemzakładaćpołatanepokrowcenaskrzydła.