Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zalśniłwsłońcu,azłocisterefleksyzatańczyły
nawytatuowanymkarkuorazszyi.
Ładnysyknął.
Niewątpliwiemaruderzhandlowegokonwoju,który
płynąłtędyoświciepowiedziała.
Zostałztyłu,samjakpalec,bezżadnejochrony.
SunnyJimprawiesięuśmiechnął.Ojoj.Niemożemy
gotakzostawić,prawda?
Niezostawimy!zakrzyknąłTobias.Poderżniemy
gardłatymAngolom.
Niezrobimytego.Katewymieniłaspojrzenia
zSunnyJimem.
JestpanidlanichzbytłagodnaburknąłTobias.
Łagodna?Anitrochęzaprzeczyła.Wszystko
imzabierzemy.Aprzyżyciupozostawimyichpoto,
bymoglizaświadczyćwszemwobec,jakie
sąamerykańskiemorza.Towystarczy.Toiwstyd,
zjakimbędąnaswspominać.
Ajeżelisięniezgodzę?rzuciłbutnymtonem.
Znowu?Ostatnioczęstosięzemnąniezgadzasz.
Alenieczasteraznatakiedyskusje.Porozmawiamy
otympopowrociedoTallaholm.Anaraziejesteś
namoimstatku,podmoimdowództwem,ibędziesz
robił,cocikażę.
Tak?Kiedytyleludzimyśli,żetojajestem
kapitanem„Kojota”?Przysunąłsiędoniej,próbując
zastraszyć.
Chybasłyszysz,łachudro.WgłosieSunnyJima
zabrzmiałazłowieszczanuta,gdysięgałpokordelas.
Zapamiętajsobie,TobiasieMalhone,żejesteś
tunikim.Nastatkumamytylkojednegokapitanainie