Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
4
Kalinawyszłazbiuraioparłasięoframugę.Wręku
trzymałakubekzkawąistraszniechciałosięjejpalić.
Rzuciłaprzecież.JednakkażdarozmowazAdamem,
byłymmężem,sprawiała,żemiałaochotęnafajkę.
Cholernąochotę!
Adamobiektywnieniebyłzły.Przezwielelatjakoś
towszystkofunkcjonowało,amożetylkoKalina
przymykałaoczynato,codlainnychbyłooczywiste
żetomałżeństwowłaściwienieistnieje.Każdeznich
miałopracę,wktórejsięspełniało,aleKalinachciała
odżyciaczegoświęcej.Niemiałaochotypomnażać
czyichśdochodów,chciałapracowaćnasiebie,
odpowiadaćzawszystko.Przeliczyłafundusze.
Zniewielkąpomocąkredytuorazunijnego
dofinansowaniamogławreszciezrealizowaćswoje
marzeniewłasnysklepipracownięogrodów.
Zaczęłaprzeglądaćogłoszeniaonieruchomościach,ale
żadnalokalizacjajejnieodpowiadała.Wreszcieodkogoś
zeznajomychdowiedziałasięoLipnikuitymsklepie
ztysiącemijedendrobiazgami.Właścicielchciał
gosprzedaćiprzenieśćsiędoswoichdzieci.Pojechała
narekonesans.Akuratbyłajesieńiokolicawyglądała
przepięknie,skąpanawdelikatnychcieniachisoczystych
barwach.Miasteczkotakżewydałosięjejurokliwe.
Tak,strasznieurocze!
pomyślałasarkastycznie
imocniejoparłasięoframugę,popijająckawę.
Miejscowinieprzyjęlijejjednakmiło.Żadnegociasta