Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zamiarumarnowaćcennychminutwmojejkomórce
natwojemilczenie.
–Mamcośnaoku.Zdobędępieniądze–odezwałsię
wkońcuDexter.
–Mamnadzieję,żetonic,oczympolicjaniepowinna
usłyszećnanagraniuzwięziennegotelefonu.–Charlie
otarłapotzczoła.Wholubyłogorącojakwpiekarniku.
–Jesteśmiwinienprawiedwatysiącedolarów.Nie
mogębyćtwoimadwokatemzadarmo.Mamkredyt
hipotecznyikredytstudenckidospłacenia,pozatym
odczasudoczasuchciałabymwybraćsiędoporządnej
restauracjibezobawy,żeodrzucąmikartę.
–PannoCharlie–powtórzyłDexter.–Przypomniała
mipani,żerozmowyprzeztelefonsąnagrywane,ale
chcępowiedzieć,żemamcoś,codlapolicjimożemieć
pewnąwartość.
–Wtakimraziezałatwsobiedobregoprawnika,który
będzieciebiereprezentowałpodczasnegocjacji,
ponieważtonapewnoniebędęja.
–Niechpanipoczeka!Niechsiępaninierozłącza!
–zawołałbłagalnie.–Przypomniałemsobie,copani
mówiłazapierwszymrazem,dawnotemu.Pamięta
pani?
TymrazemCharlieprzewróciłaoczamimniej
energicznie.Dexterbyłjejpierwszymklientem,gdy
tylkopodjęłapracęzarazpoukończeniustudiów
prawniczych.
–Usłyszałemwtedy,żeodrzuciłapaniwieledobrze
płatnychofertpracywwielkimmieście,bochciałapani
pomagaćludziom…–Urwałdlaspotęgowaniaefektu.
–Tojak,jużniematejchęcidopomagania?