Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ1
Wtopochmurnepaździernikoweprzedpołudniepani
HenrykaOrłowskaszykowałasięnaswojącotygodniową
dwugodzinnąporcjęnordicwalkingu.Zgodniezrozpiską
zamieszczonąwinternecietegodniamiastoproponowało
mieszkańcomaktywnąprzechadzkępoLesie
Łagiewnickim,obowiązkowo—zresztąjakprawie
wszystkowostatnichlatach—dofinansowywaną
zfunduszyunijnych.Kobietaniespiesznieprzeglądała
wnętrzeszafywposzukiwaniudodatkowegoswetra.
Naraziebyłociepło,alewczorajzarazpowiadomościach
blondynkawstylowejprincesceostrzegała,żewporze
obiadunadŁódźmanadejśćniżzeSkandynawii.
Zapowiadałotopoczątekprzymrozków,aprzezorna
Henrykaniemiałaochotyprzezwłasnezaniedbaniesiąpić
nosemnadgrobamiweWszystkichŚwiętych.
Właśnieznalazławłaściwąnarzutkę,niezagrubąani
niezacienką,kiedyniespodziewanierozległsiędonośny
dźwiękdzwonkadodrzwi.Wsekundępóźniejktośzaczął
natarczywiewalić,prawdopodobniepięścią,choć
zczynionegohałasuidrgańdrewnianychwrótmożna
byłownioskować,żerówniedobrzewużyciubyłtaran,
słusznychrozmiarówmłotlubchociażglan.Emerytka
bezbłędnierozpoznałasprawcęrzeczonegozamieszania.
Szybkimkrokiemprzemierzyłakorytarz,żebywpuścić
gościa,zanimówpoczyninieodwracalnezniszczenia
naBoguduchawinnychdrzwiach.
—Panlistonosz!Zaprosiłabymnakawkę,tyleżeakurat
spieszęsięnakije—powiedziałaprzepraszająco
gospodyni.—Damzatopanunadrogękawałeczek
szarlotki,jeszczegorąca,dopierocowyjęłamzpieca.
Proszęwejśćizamknąćdrzwi,bozimnoleci.Spakuję
porcyjkęplackaizarazwracam—zarządziła,nie
dopuszczającmężczyznydogłosu,poczympobiegła
dokuchni.
—PaniHeniukochana,panijabłeczniczkanie
odmówię!—zdążyłkrzyknąćlistonosz,zanimenergiczna