Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przetarłaklawiaturęimonitorchusteczką.Znajomykształtmyszkiwdłonidziałałuspokajająco.
Komputercichutkopomrukiwał,aMarzenaiIwonawreszciezajęłysiępracą.
Odebraławiadomości.Jednopytanieodkontrahenta,zktórymporadziłasobiewpięćminut,resztę
–internetoweśmieciusunęła.Zabrałasięzadokumentynabiurku.SprawniewypełniłaformularzeF5,
przejrzałamateriałyszkoleniowe,zdecydowała,którewartesąpowielenia.Powoliogarniała
jąbiurowarutyna.
–Dzieńdobry,szukampaniHannyJankowskiej.–Nieznanygłosoderwałjąodpracy.
Podniosłagłowęznadbiurka,poprawiłaopadającąnaoczypostrzępionągrzywkę.
–Słucham?
–Panipocztazabłądziłanamojebiurko.
Mężczyznawyciągnąłkuniejrękęzpokaźnąpaczkąlistów.Miałsilnedłonieinienosiłobrączki.
Hankapodniosłasięzkrzesłaiodebrałalisty.
–Dziękuję.Wfirmiemówimysobiepoimieniu.Chybażekomuśtonieodpowiada.
–Odpowiadajaknajbardziej.Łukasz.
–Hanka.
Zarejestrowałamocnyuściskdłoni,piwneoczy,lekkofalująceciemnewłosy,kilkudniowyzarost
i…Dziewczynymiałyrację.Tyłekrzeczywiścieniczegosobie.Aleprzedewszystkimbyłownimcoś,
czegoniepotrafiłasprecyzować,coś,coróżniłogoodkolegówzfirmy.Kiedywwyobraźnipróbowała
zobaczyćgozabiurkiem,nieodparcienarzucałsięjejobrazŁukaszaprzemierzającegoprzestrzenie
nakońskimgrzbieciealbowostatecznościnarowerze.Ewentualnieodpoczywającegozgitarąprzy
ognisku.Wspinaczkagórskaiowszem,aleniewspinaczkaposzczeblachkariery.Niepasowałtutaj
poprostu.
Aona?Czyonatupasowała?PodjęłatępracęzewzględunaEwę.Niechciałatracićczasu
naszukanie.Wzięła,cobyło,tymbardziejżezaproponowanojejatrakcyjnewarunkifinansowe.Czy
miałaochotępracowaćtunadal?Cowłaściwietrzymałojąwtejfirmieiwtymmieście?Azdrugiej
strony,czycokolwiekciągnęłojągdzieindziej?
Pomyślęotympóźniej,sparafrazowałasłowaswojejulubionejbohaterki,alewłaściwienajchętniej
niemyślałabyoniczym.Gdybytylkomożnabyłoznaleźćwsobieodpowiedniguziczekiwyłączyć
najakiśczasfunkcjęmyśleniaiczucia…Dopókinieprzestanieboleć.
Rzuciłasięwwirpracy,tłumaczączaległościaminiechęćdobiurowychpogawędek,idwadzieścia
potrzeciejnajejbiurkuleżałyjużtylkomateriały,któremiaławziąćnazebranie.
Szefjakzwyklemiałwieledopowiedzenia.Rzucałpomysły,usiłujączarazićzespółentuzjazmem.
Itrzebaprzyznać,żeczasamimusięudawało.Tojemuzawdzięczali,żemałalokalnafirma
cukierniczarozrosłasięwostatnichlatachipodbiłarynekkrajowy,comiałoteżswoje
odzwierciedleniewichzarobkach.Botrzebaprzyznać,żeszefbyłwymagający,aleopracowników
dbał.AwnajbliższychdniachprodukowaneprzeznichsłodyczemiaływyruszyćnapodbójEuropy.
Hankaniecierpliwiezerkałanazegarek.Dwadzieściapoczwartej.Siedziałajaknaszpilkach,ale
wfirmienikomuniemieściłosięwgłowie,żemożnawyjśćwczasiezebrania.Szczególnie
ponieplanowanymwcześniejdwutygodniowymurlopie.Strzałkizegarkapędziłyjakszalone.
Dwadzieściapięćpoczwartej…dwadzieściasiedem…wpółdopiątej…Hankaniesłuchałajuż,tylko
wpatrywałasięwewskazówki,jakbywtensposóbmogłaspowolnićichbieg.
–…Hanka,pomożeszIwonie.–Słowadyrektorazaskoczyłyjąkompletnie.–Lokalzamówiony,
pozostałodograćszczegóły.Piątek,godzinaosiemnasta,Crazydog.Towszystkonadzisiaj.Życzę
miłegowieczoru.
–Ocochodzi?–spytałaIwonę.
–Spotkanieintegracyjnezeszkoleniem.Wpiątek.Zapomniałamcipowiedzieć.
–Wktórypiątek?
–Najbliższy.Nieprzejmujsię,prawiewszystkojużzałatwiłam.
–Ocholera!Niemogę.
–Chybażartujesz!Przecieżwiesz,że„niemogę”niewchodziwgrę.
–Wiem,ale…Nonic,jutropogadamy.Straszniesięspieszę.
Hankawbiegudopinałapłaszcz,szukałakluczykówiklęłajakszewc,czekającnaczerwonych
światłach.Zatrzypiątaznalazłasiępoddrzwiamiprzedszkola.Wszatnipowitałyjąrzędypustych
wieszaczkówioburzonaminaszatniarki.
–Nareszcie!Aniajestdzisiajostatnia.–KobietapatrzynaHankęzdezaprobatą.–Ania,dodomu!
–krzyczywgłąbprzedszkolnegokorytarza.
Niktniewychodzi.
–Niechpaniidzieponią–prychaszatniarka,zmieniającsłużbowyfartuchnawypłowiałąkurtkę.
MałasiedziwkąciesaliwtulonawfutroFloriana.
–Aniu!Naczekałaśsiętrochę,alejużjestem.
Dziewczynkaniereaguje.Hankakucaobokniej.
–Musiałamzostaćdłużejwpracy.Przepraszam.No,chodźjuż.
Dzieckowstajezociąganiemi,niespojrzawszynaHankę,kierujesiędoszatni.
–Niedobrze,żeAniazostaładzisiajostatnia–zagadujeHankęwychowawczyni,podczasgdy
dzieckomocujesięzopornymguzikiem,którynijakniechcesięzapiąć.–Prawiecałydzień
przesiedziaławkącie,agdypopołudniuzaczęliprzychodzićrodzice,rozpłakałasięiwogólenie