Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Kochanie,pośpieszsię!Mieliśmywyjechaćprzed
południem,adochodzipierwsza.NaBoga,ileczasu
potrzebakobiecienaubranieizrobieniemakijażu!
–westchnąłMariuszzudawanymżalemnad
tąniezwykledziwnąmentalnościąosóbpłciżeńskiej,
któranawetwtakkryzysowejsytuacjikaże
imprzesiadywaćprzezdługiegodzinywłazience.
–Natwoimmiejscuzaczęłabymsiępowoli
przyzwyczajać–mrugnęłaznaczącodosynaznad
gazetypaniFelczykowska-dopierozobaczysz,cobędzie
poślubie.–Domyślamsię,niestety–powiedział
ztajemniczymuśmiechem,załamującręce
wdramatycznymgeście.
–Czyżbyktośtutajrozmawiałomnie?–Wdrzwiach
łazienkistanęłamłodakobietaogęstych,brązowych,
niecorudawychwłosach,ciepłychbrązowychoczach
ifiglarnym,dziewczęcymuśmiechu.
Mariuszprzypomniałsobiedokładnieowylipcowy
wieczór,kiedytoprawietrzylatatemuujrzałjąporaz
pierwszy.Wpatrywałsięzauroczonywswąwybrankę,
najukochańsząinajbardziejwyjątkowąosobę
naświecie,którejwcałościpowierzyłsweżywobijące
serce,uczuciaimyśli.Przeszyłgodreszczniejasnego
icudownegoszczęścia,gdyuświadomiłsobie,żeoto
zamiesiącogłosiwszystkimwszemiwobec,żewłaśnie
ztąkobietapragnieodtąddzielićcałeżycieażpokres
swoichdni,nadobreinazłe.Magdazaśodpłaciła
mutymsamymczułymspojrzeniem,uśmiechającsię
doniegopromiennie.Jeszczeniewiedziałotym,