Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałIII
Otym,żelepiejżyćwstadzieiżekobietymuszączasem
sięzesobą
spotkać,byporozmawiaćożyciu.JaksmakowałyPrusy
Wschodnie.
IżedziśnaMazurachdlawszystkichwystarczymiejsca!
Sylwiawpadładomniewieczorem,przejazdem.Jeździła
białymaudiswojegomęża,Macieja.Autobyłojeszcze
zczasówkawalerskich,więcjużdosyćzajeżdżone,ale
zadbaneisprawne.Ażetokombi,wchodziłodoniego
kilkaworkówzodzieżąużywaną.Sylwiazaparkowała
zimpetemnaniby-parkinguniedużymplacyku
zakamienicą,wysypanympiaskiem,zwybojami
ikałużamiwdeszczowejporze.
Wypatrzyłamprzezoknowpokojuzdecydowanie
wysiadłazsamochodu,poprawiłatęczowąbluzkę
naobfitymbiuście,nałożyłakremowąmarynarkę,
idealnieskrojonądojejsuperkobiecejfigury.Niktnie
powiedziałby,żetowszystkopochodziłozjejhurtowni.
Sylwiaubierasięusiebie.Jestelegancka.Owielebardziej
niżgdyubierałasięnaswoimrynkowymstoisku.Wtedy
wyglądałastadionowo.TerazmiałaciuchyzH&M,Zary,
Reporteraiinnychrenomowanychfirm.
Wwielkomiejskiejgaleriiwydałabynaniemajątek.
Tumiałazatyle,ileważyłyTylkobutybyłynowe.Nie
kupowałaużywanych.Botoniehigieniczne.
DowoziłamtowarnaRatuszowąipomyślałam,
żewpadnędociebie,pogadaćinakawęjakąś,
bozasypiamjuż,głowamnieboli,chybaciśnieniesię
zmieniło.
Dobrze,żewpadłaś.Siedzęsamajaktamniszka.
Nieodezwałsię?
Nie.Iniechcęgoznać.
Mówiłaomoimeks-narzeczonym,Jacku.