Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zemną?
–Dzięki,skończyłamnadziś–powiedziała,mierząc
gowzrokiemodstópdogłów.
–Nocoty.Najpierwdotknijmojegokijaizobacz,jaki
jesttwardy.Jakskończymyzabawę,będzieszbłagać
ojeszcze.
–Spadaj,palancie–warknęła,strząsającjegodłoń
zprzedramienia,alechwyciłjądrugąrękązałokieć.
–Trzymajłapyprzysobie–powiedziałaostrzegawczo.
Brooksrozejrzałsiędokoła.Wszyscygapilisię
natęscenęzgłupkowatymiuśmieszkami,aleniktsię
nieruszył.Jednakwtymmiasteczkusąsamikretyni,
pomyślał,zaciskającpięściirobiąckrokwstronęRuby.
Przecieżnacośtakiegoniemożnabierniepatrzeć.
–Zabierajłapy–zdążyłpowiedzieć,gdywtym
samymmomencieRubyzdzieliłaagresywnegofaceta
pięściąwbrzuch,aten,zgiętywpół,obrzucił
jąprzekleństwami.
Posekundziedołożyłamuwszczękęifacet
wylądowałnapodłodze.
–NiktniepodskoczynaszejRuby–ktośmruknął
zpodziwem.
Tegojednakniewiedziałanitenstartującydoniej
zalotnik,aniBrooks,którychciałpospieszyćjej
napomoc.Stanęłaznimokowoko,obojętnieminąwszy
leżącego.
–Dzięki–rzekłapółgłosem,ztrudemłapiącoddech.
–Niemazaco–odparł.–Nawetniezdążyłem
muprzywalić.
–Może,rycerzu,zdążysznastępnymrazem-
zażartowałazlekkimuśmiechem.