Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
5
ul.Saska,SaskaKępa
Chyłkanieodzywałasię,czekając,klientodpowie
napytanie.Wiedziała,żeniełatwobędziezniegowydusić
informacjenatematpolisy,alejegomilczenietrwało
stanowczozadługo.
Noponagliłago.Jeślimipanniepowie,jaktosię
stało,żeRumunitakwysokoceniliswojeżycie,
żeubezpieczylijena…
Słucham?
Joannawzruszyłaramionami.
Nieczęstosięzdarza,żeCyganiemająjakiekolwiek
ubezpieczeniewyjaśniła.Codopieromówićopolisie
nażycie.Towyjątkowopodejrzaneiśmierdzące,biorąc
poduwagęokoliczności,panieTukan.
NazywamsięBukano.
Jedenpies.
IniejestemRumunemdodał,jakbyniesłyszał,
copowiedziała.
Nie?Zawszesądziłam,żestamtądsięwywodzicie.
Pokręciłgłową,niepatrzącnanią.Zaczerpnąłtchu
idopieroterazuświadomiłsobie,żestygnie
mustrogonow.Odkroiłniewielkikawałekmięsaiwłożył
godoust.Przeżuwałbezwiednie,zawieszającspojrzenie
gdzieśwoddali.
Joannauznała,żeniebędziegoponaglać.Jeśli
toonzabiłswoichbliskich,byłobytozjejstrony
nieroztropne.Jeślitegoniezrobił,miałpełneprawobyć
roztrzęsiony.Takczyinaczej,poczekałacierpliwie,
przeżułkawałek.Potemodłożyłsztućce,jakbystracił
apetyt.
Tojedenzestereotypów,któresprawiają,żetaksię
nastraktujeodezwałsięwkońcu.Niktnierozumie,
skądsięwzięliRomowie.