Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
słuchwychwyciłszeptypodrugiejstroniemuru.Mężczyzna
znaturybyłostrożny,alezestrzelbąwdłoniczułsiębezpieczny.
–Hej,ktotam?!Mówciecościezajedni,boposzczujęwas
psamialbopowystrzelamjakkaczki!–krzyknąłbuńczucznie.
–Gospodarzu,miejlitośćiwpuśćnasdośrodka.Jesteśmypo-
trzebującymipomocywędrowcami–odezwałsięzzamuruchra-
pliwygłos.
–Jaksiętutajznaleźliścieitootakpóźnejporze?!
–Zabłądziliśmywtymprzeklętymlabirynciedróg,nadodatek
uszkodziliśmypowóziniemamypojęcia,wktórąudaćsięstronę
–odpowiadałmuciągletensamgłos.
–Posłuchajmnieuważnie,draniu,gdyż,jaksiędomyślam,je-
steśhersztemtejparszywejbandy.Mamdobreserceizrobiędla
waswyjątek.Uchylębocznąbramkęijedenzwaswejdziedo
środka.Niepróbujcieżadnychsztuczek,boprzeklnieciedzień,
wktórymsięurodziliście.
Namomentzapanowałacisza.
DoczujnychuszówBothana,takbowiemnazywałsięgospo-
darz,docierałytylkopojedynczesłowaistrzępyrozmów.Najwi-
doczniejprzebywającyzabramąludziesięnaradzali.Doskonale
zdawałsobiesprawęzgrożącegomuniebezpieczeństwa,gdyżna
toustroniecorazczęściejzapuszczałysiępodejrzanetypy.Miał
rację.Zabramączailisiętravellersi–etnicznyodłamwędrow-
ców.Wwiększościbylitoosobnicyspodciemnejgwiazdydziała-
jącywzorganizowanychgrupach.Mającświadomość,żeludzie
wmiastachniesąimzbytprzychylni,postanowilizastosować
swojeniecnesztuczkiwobecłatwowiernejwiejskiejludności.
Wróżyliludziomzfusów,kartiręki.Wmiędzyczasiekradli
iplądrowali.Podczasgdyjednazkobietkładłakabałę,inniłado-
4