Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ4
KOMUWDROGĘ,TEMUCZAS
NINA
Zdwóchmiesięcyzrobiłysięponadtrzy.Ztrzech
operacjipięć.
Alewreszcieudałomisiępożegnaćtenklaustrofobiczny
pokoikześwietlówką,którąMańka,klnącpodnosem,
wyszorowaładoczystatrzeciegoczyczwartegodnia.
Stęknęłamlekko,siadającnawózku,omiotłam
wzrokiemłóżkoistolik.Niezostałytamżadneumowy,
żadenpendrive,żadneteczkizdokumentacją
techniczną…
MożemyjechaćuśmiechnęłamsiędoKostki.
Lutkadogoniłanasprzywindzie.
Mamskierowanieoświadczyłazuśmiechem,
machającmiprzednosemszarąkopertą.
Narehabilitację?wzruszyłamramionami.Już
jestemumówionajutrozpaniąKaroliną,którastawiała
nanogiSebastianapowypadkunanartach.Dwiestówy
zagodzinę.Niebędzieraczejpytałaoskierowanie…
Dosanatorium!Lutkapodniosłagłos,żeby
przekrzyczećskrzypiąceprzeciągledrzwiwindy
towarowej,którąwożonopacjentównawózkach.Nie
słyszałaś,comówiłlekarz?Musiszjaknajszybciejjechać
dodobregosanatoriumposzpitalnego.Żadnarehabilitacja
tu,namiejscu,niezadziałatakszybko,jakmiesiąc
kuracjiwCiechocinkualboIwoniczu.Mańkaniańczyła
bliźniakijakiejśdyrektorkizNFZ-u.Pojedziedoniejdziś
wieczoremispróbujetoprzyspieszyć…Izałatwić
najlepszeznajlepszychsanatoriów.
Noizałatwiła!Szybciejniżsięspodziewałam!