Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
znichbyłstrach,żeujrzymnieśmiertelnik.Możnatobyło
porównaćzwrażeniem,żepomimoubraniaktoświdzimnie
nago.Drugimbyłonieopisanewprostpragnienie,godne
bluszczupnącegosiękusłońcuzpowolną,lecz
zdeterminowanątęsknotą.Chciałamznówgoujrzeć,
przekonaćsię,czynaprawdęjesttymwyjątkowym
człowiekiem,którywidzito,czegoniewidząinni.Nic
bardziejmnienieprzerażało,azarazemnicbardziejnie
pociągało.
Następnegodnia,kiedytasamaklasaweszładosali,
zrozmysłemstanęłamztyłu.Chciałamsiędowiedzieć,czy
chłopaknaprawdęmniewidzi,zamiastzachodzićwgłowę,
czypoprostuspoglądaprzezemnienamapęalbotablicę.
Stanęłamnieruchomojakgłaz,wrogumiędzyoknem
aszafką.Zachowywałamspokój,abymojaobecnośćnie
poruszyłanawetpyłkunapodłodze.Patrzyłam,jak
uczniowiewchodząjedenpodrugim,powłóczącnogami,
pchającsięiśmiejąc,słuchającmuzykipoprzezdruty
wetkniętewuszy.Wreszciechłopiecobladejtwarzyposzedł
niewręczpopędziłdośrodkowejławkiztyłu,wktórej
zawszesiedział.
Niedrgnęłamnaweticzekałamcierpliwie.Gwarucichł,
Brownzacząłmówić.Chłopakodchyliłsiędotyłu,
ciemnozielonątorbęzksiążkamipołożyłpodławką,długie
nogiwdżinsachwysunąłwbok.Białąkoszulęmiał
wyciągniętązespodni,rękawypodwinięte.Czekałam.
Naglesięporuszył.Pozwolił,bykartka,którąwłaśnie
mupodano,zleciałazławkinapodłogę.Byłampewna,
żezrobiłtocelowo.Kiedysięschylił,żebypodnieść,
obróciłgłowęispojrzałprostowmiejsce,wktórymstałam.
Przezjednąchwilęnaszeoczysięspotkały,anajegoustach
pojawiłsięuśmiech.Byłamwstrząśnięta,choćprzecieżtak
tegopragnęłam.Wyprostowałsięnakrześleiudawał,
żeczytajakwszyscy.
Jaktomożliwe?Zachodziłamwgłowę.Niemógłprzecież
byćŚwiatłem!Nigdyniewidziałamkogośtakiegojakja.
Czułam,żetoniemożliwetakmówiłmiinstynkt.Nigdynie
wierzyłamdokońcawmedia,alebyćmożetendziwny
chłopiecmiałdar.Nieprzejawiałchęcipodzieleniasię
wiedząomojejobecnościzkolegamianinauczycielem.
Toniemiałosensuichociażbyłamwciążzdenerwowana