Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
Chciałamuciecjaknajdalej,aletaknaprawdętylkosię
oszukiwałam.Byłampoprostuzdezorientowana.Jużtak
przywykłamdorolipodglądacza,ateraztojabyłam
podglądana.
Zatrzymałamsięnieopodal,tużkołodrzewapieprzowego,
niedalejniżpięćjardówodwejścia,iczekałam.Kiedy
drzwisięwreszcieotworzyłycozdawałosiętrwaćcałą
wiecznośćinadróżkęprowadzącądoinnychbudynków
wysypałsiętłumniesfornychchłopcówidziewcząt,
schowałamsięzadrzewem.Wkońcuwyszedłion,ztorbą
przewieszonąprzezramięiwłosamiopadającymizboku
naczoło.Drżałam,dogłębiprzejętaniewytłumaczalnym
podnieceniem.Chłopakszedłwmoimkierunku,sam,
zespuszczonągłową.Zatrzymałsię,kiedydzieliłanasjuż
tylkoszerokośćścieżkizaledwiepięćstópodemnie.Nie
spojrzał.Uśmiechnąłsiętylkozewzrokiemwciążutkwionym
wziemięizarumieniwszysię,ruszyłprzedsiebie.Nie
potrafiłamsiępowstrzymaćiposzłamzanim.
NaplecachniemalczułamoddechBrownajakzwykle
otejporzeszedłdobudynkuadministracyjnego.Doznałam
niemiłegoszarpnięcia.Nićnadwątliłasię,mojemu
wszechświatowigroziłorozdarcie.Zjednejstronywołało
mnieto,coznajome,azdrugiejpociągałatajemnica.
Dróżkarozwidlałasięmiędzyszkolnymibudynkami
zdecydowałam,byBrownpodążałwswojąstronęsam.
Zirytowałamsię,gdychłopakruszyłmiędzystołówkęisalę
gimnastyczną,gdziestałykubłyzpuszkamiibutelkami
dopowtórnegoprzetworzenia.Poszłamzanimniechętnie,
leczwpewnejchwilistanęłam,bowydawałsiękierować
swojekrokiprostonamur.Zdumiałamniemyśl,żemoże
przejśćprzezścianęaletaksięniestało.Zatrzymałsiętrzy
stopyprzedmuremipoprostustał.
Dziwiącsięsamasobie,podeszłamiodezwałamsię: