Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przedpierwszymiporannymizajęciami,aledziś,patrząc
napustepoidełkodlaptakówwogródku,zastanawiałam
się,cowtejchwilirobiłten,któryzemnąrozmawiał.
Wbrewsobiefantazjowałam,żejestzdziewczyną,
iprzywoływałamnamyśltesamedźwięki,któredochodziły
terazzzakuchennegookna.Odrazuzrobiłomisięprzykro
izalałamniefalaokropnej,piekącejzazdrości.
Płonęłamzfrustracjiitrochęzgniewu,kiedyBrown
jechałdoszkoły.Napisaniezostałonamledwiepółgodziny.
Byłwesołyizrelaksowany,wciążwilgotnyposzybkim
prysznicu.Jegoszczęściebyłotakirytujące.Tegoporanka
zapragnęłam,bypaniBrownwyjechałagdzieśdaleko,
odwiedzićrodzinęczywinnymcelu,choćbynajakiśczas.
Wciążsłyszałamjejpełnerozkoszyjęki,amożebyłytotylko
myśliBrowna,błądzącebezcelu.Wystawiłłokiećzaokno,
nadstawiłwłosypodwiatr.Wtedymójumysłwziąłzakręt.
Musiałamporozmawiaćztym,którymniewidział,nawet
gdybyto,coodkryję,miałookazaćsięokropnealbo
przerażające.Comogłobyćgorszeniżukrywaniesię
iniewiedza?Tamtegopopołudnianieuciekłamzklasy,lecz
schowałamsięzaflagą.Czułamsiętambezpieczniejsza.
Brownnapisałnatablicynumerystroniwreszciemłodzież
zaczęławchodzićdoklasy.Czułam,jakmojejestestwodrży.
Każdazmierzwionaczuprynaprzekraczającaprógsali
należaławmoichmarzeniachdoniego,alejegowciążnie
było.
Byłamporuszonadogłębi.Rozległsiędzwonek.
Uczniowie,szepcąciśmiejącsię,wyjmowaliksiążki.Brown
zacząłmówić,leczten,którymniewidział,wciążsięnie
pojawiał.Patrzyłamnajegoławkę,wyobrażałamgosobie,
aleonniechciałsięzmaterializować.Przeszłamtużobok
Brownaistanęłamwkorytarzu,rozglądającsięwobie
strony.Nicpozawiewiórkąiogrodnikiemzgrabiami.Nie
mogłamsięztympogodzić.ZnówminęłamBrowna,
kierującsiękuoknompodrugiejstroniesali.Wychodziły
naboisko.Grupachłopcówwszarychstrojachbiegała
potrawie,aletego,którydomnieprzemówił,niebyło
pośródnich.Spojrzałamdalejnachodnikzaogrodzeniem,
aletamteżgoniezobaczyłam.Niesiedziałnaławce,nie
stałprzyfontannie.Robitocelowo,pomyślałam.Karze
mnie,boodrzuciłampropozycjękontaktu.