Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
lewymzachowałasięjeszczepołowatejozdoby.Toteż,gdy
obserwowałemrozdziawionezprzodunosymoichtrzewików,
przypominałymisięgwałtemszerokorozwarte,zgłodniałedzioby
naszychpoczciwychwiejskichkaczek.
Awreszciekapelusz!Wszczęśliwszychczasachzwanysombrero,
toznaczycienisty,zrezygnowałterazwzupełnościzeswego
zaszczytnegotytułu.Jegoszerokakresaznikałacorazbardziej,
(chociażdodziśdnianierozumiem,zjakiegopowodu)ato,cotkwiło
jeszczenamojejgłowiejakowiernapozostałośćkapelusza,miało
kształtmniejwięcejtureckiegofezuinadawałobysięwyśmieniciedo
cedzeniaatramentu.Jedyniepasskórzany,mójdługoletnitowarzysz,
dowiódłitymrazemswejwytrzymałości.Natemjużkończę.
Idącpowoliwzdłużulicyirozglądającsięwobiestrony,czy
przecieżnieujrzęjakiejśżywejistoty,zauważyłemniskibudynek,nad
któregowejściemwidniałdużynapis,zawieszonynadwóchdrągach,
wystającychzdachu.Literybyłyniegdyśbiałe,malowanenaciemnem
tle;takjednakwyblakłynadeszczuispłowiałyodkurzu,żezdołałem
tylkoprzeczytaćzachęcającesłowa:
MESONde...
Stałemchwilę,usiłującprzecieżodcyfrowaćostatniesłowona
szyldzie,gdyposłyszałemczyjeśkroki.Obróciwszysię,pozdrowiłem
uprzejmiejakiegośczłowiekaipoprosiłem,abymiwskazał
najporządniejszągospodęwmieście.Przechodzieńwskazałmi
budynek,przedktórymstałem.
Niechpandłużejnieszuka,sennor!Tonajwykwintniejszyhotelw
mieście.Niechpananiezraża,żeobecniebraknaszyldziesłowa
„Madrid”;jeślisiępanpolecigospodarzowiioczywiściejeślimapan
czempłacić,sennorbędziemiałwszystkiegopoddostatkiem.
GospodarznazywasiędonGeronimo.Moimsłowommożepanzaufać,
gdyżjakoescribano-pisarzznamwGuaymiewszystkichobywateli.
Wymieniającswojedostojnestanowisko,uderzyłsiękułakiemw
piersi,przyczemobrzuciłmniespojrzeniem,któremiwyraźnie
powiedziałocoomniemyślał:Lepiejzapewnezostałbyśprzyjętyw
więzieniumiejskiem,niżwhotelu!
Ufająctejznakomitościguaymskiejprzestąpiłempróggospody.
Byłbymtutajwstąpiłnawetbezpoleceniapisarza,gdyż,bardzo
znużony,niemiałemochotywystawiaćsiędłużejnażarpołudniowego