Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Elżbietasłyszącprzybyciegościawpośpiechuzeszłanadół,agdyzobaczyławdrzwiach
Janajejsercemocniejzabiło.Zbiegającparęostatnichschodków,rzuciłamusięnaszyję
całującwpoliczek.Jejoczybłyszczały,rumianepoliczkimiejscamizlewałysię
znielicznymi,drobnymipiegami.Rozszerzającasiękudołowisukniazakończonabyła
delikatnąfalbanką,zebranawtaliigorsetempodkreślałajejzgrabnąsylwetkę.Spięte
wpośpiechuwłosyrozsypałysięnaramiona,kiedyzimpetemwpadławobjęciaJana.Gdy
spojrzałwjejuśmiechnięte,zieloneoczy,którychodcieńpodkreślałapastelowazieleńsukni,
wmyślachpowiedziałdosiebie,„ależwyrosła,zmieniającsięzdzieckawpięknąkobietę”.
Przegnałszybkotakiemyśliiotrząsnąłsię.
DziękiBogu,całyśwyszeptałazełzamiwoczach.
Szczęściemcałyizdrów,choćchwilowoumęczonywojaczkąpowiedziałJan,
odsuwającdelikatnieElżbietęodsiebie.
ZawszewsytuacjachjakiegokolwiekprzejawusympatiiiuczućsiostryTadeuszaczułsię
niezręcznie.Naprawdęniczegojejniebrakowało,alezdającsobiesprawęztrybużycia,
wktórymniebyłwstanienigdziezagrzaćmiejscanadłużej,niechciałrozbudzaćjejnadziei
iuczuć.Ciąglełudziłsię,żepójdzieporozumdogłowyipoznajakiegośwartościowego
mężczyznę.Doskonalewiedział,żezamąższłyjużmłodszeodniejiodsuwającjąodsiebie
próbowałsprawić,abyznalazłasobiepartiębliższąswojegowieku.
Witamypaniczawnaszychskromnychprogachodezwałsięopiekundomu
Zbigniew,witającsięserdeczniezJanem.
WitamZbigniewie,jakwidzętutajnicsięniezmieniłopowiedziałzuśmiechemJan.
Zapraszampaniczówdośrodka,każęzarazprzygotowaćposiłek,paniczJanmusibyć
zdrożony.
Janznówpoczułznajomyzapachdrewnianejpodłogi,zatrzymałsięipatrzyłjakzimowe
promienie
słońcawpadałyprzezokna,rzucającświetlistesmuginastaremeble
iwypolerowanedeskipodłogi.Wchwilachciszysłychaćbyłotykaniedużego,stojącego
zegarawdębowejoprawie.Janażwestchnął,taklubiłklimattegodomu,zlekko
przymkniętymioczamiprzywoływałwwyobraźnidawneczasy,kiedyprzedlaty
zTadeuszemdawaliupustszaleństwommłodości.
5