ROZDZIAŁTRZECI
MartinDantonjęknąłgłośno.
–Niewiem,bonigdyniebyłemwLeCrazyHorse
–odpowiedziałspokojnieKaled,nieodrywającwzroku
odGigi.Zauważył,żeskrzywiłasięzniedowierzaniem
iwestchnęłacicho.Zacisnąłmocniejwdłonikartkę
zobraźliwymstekiembzdur,wktórestojącaprzednim
młodadamanajwyraźniejuwierzyła.
–Gigi,wystarczytego–syknąłJacquesDanton.
–Uważam,żemamyprawowiedzieć.Chodziprzecież
onaszemiejscapracy–niepoddawałasię.
Jejodwagazrobiłabynanimwiększewrażenie,gdyby
niepodejrzenie,żedziałałanapolecenieswoich
szefów.
–Narazieniegroziwamutratamiejscapracy.
–Kaledpozwoliłsobienawymijającestwierdzenie,
któreniewykluczałorychłejzmianysytuacji.
–Świetnie!–ucieszyłsięJacquesDanton.
–Nieotopytałam–wtrąciłasięDzwoneczek
ispojrzałanaKaledaswyminiesamowitymi,błękitnymi
oczyma.Niedałasięnabrać,zauważyłzrosnącym
szacunkiem.
–Tonieklubzestriptizem,panieKitajew,nie
chcemy,żebyewentualnezmianyzniszczyłycharakter
naszegoteatru–oświadczyła.
–Niewiedziałem,żegoma–odpowiedział,
wywołująckolejnąfalęnerwowegorozbawieniawśród
zgromadzonychgapiów.Gigirozejrzałasię,wyraźnie
zbitaztropubrakiempoparciawśródkoleżanek.Kaled