Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Tylkoproszęniemówićtegotacie,bosięwkurzy.
–Pewniemaszrację.Zanimstanieszznimwszranki,
musiszjeszczetrochępodrosnąć.
–Ludzierzadkodecydująsięnastarcieztatą.
Przejeżdżaponichjakwalec.Opróczpani,botopani
okazałasięwalcem.
–Mark!–wykrzyknęła,śmiejącsię.–Wżyciunie
chodzitylkooto,ktokogorozjedzienaplacek.
–Musiałasiępowstrzymać,żebyniedodać:
„Niezależnieodtego,comyśliotymtwójojciec”.
–Tak,mapanirację–powiedziałbezprzekonania
–aletojednakpomagawżyciu.Apanijestjedyną
znanąmiosobą,któradałasobieznimradę.
–Niemówtak,proszę.Ailebyłotychosób,którenie
dałysobierady?
–Wystarczającowiele,bywiedzieć,żepani...
–Dobrze,jużdobrze–weszłamuwsłowo.
–Chciałbymtakumieć.
Dyplomatycznienieskomentowałatychsłów,tylko
oznajmiła:
–Muszęjużiść.
–Aniemożepanijeszczetrochęzostać?Jesttakmiło.
–Zobaczymysięjutrowszkole,oczywiściejeśli
przyjdziesz.–Popatrzyłananiegospodoka.–Toco,
nigdywięcejwagarów?Umowa?
–Umowa!
Uścisnęlisobieręce.
–Świetnie–skomentowałJustin,którystał
wdrzwiach.–Najważniejszeumowytotezatwierdzone
uściskiemdłoni.
Głosmiałspokojnyipełenaprobaty.Niewiedziała,ile