Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
Byłaczwartapopołudniu.Zakilkachwilmiałasię
rozpocząćuroczystośćzokazjiurodzinsignoryRinucci.
Wstronępołożonejnazboczuwzgórzawilli,zktórego
roztaczałsięprzepięknywidoknaZatokę
Neapolitańską,sunąłsznurczarnychlimuzyn.
Natarasieokalającymdomstołyuginałysię
odwyśmienitychprzekąsek.Czegotamniebyło!
Najlepszeneapolitańskiespaghetti,aromatyczneowoce
dojrzewającenażyznychglebachWezuwiusza
iwspaniałerodzimewino.Prawdziwaucztabogów.
Ponadwzgórzem,pobłękitnymniebieprzepływały
odczasudoczasumałe,pierzastebaranki,które
odbijałysięwmorskichfalachrozświetlanychprzez
promieniepopołudniowegosłońca.
Lepszegodnianiemoglibyśmywybraćuścisnął
żonęToniRinucci.
Staliprzytuleninatarasieispoglądaliwdółwstronę
morza.Onbyłniskim,krzepkimmężczyzną
posześćdziesiątce,miałszpakowatewłosyiogorzałą
słońcempogodnątwarz.Jakzwykle,kiedypatrzył
nażonę,jegooczyprzepełnionebyłyczułością.
Onaskończyławłaśniepięćdziesiątczterylata,ale
wyglądałazdecydowaniemłodziej.Byładziewczęco
szczupła,pełnawdziękuielegancji,które,dzięki
małżeństwuzbogatymmężczyznąuwielbiającym
wydawaćnaniąpieniądze,mogłymanifestowaćsię
wcałejkrasie.Jejtwarz,mimożenaznaczonajuż
trochęupływemlat,nadalzachowałaurodę,choćmoże
trudnobyłobynazwaćpiękną.Miaładuży,lekko