Book content

Skip to reader controlsSkip to navigationSkip to book detailsSkip to footer
guziknapoziomminusjeden,gdzieznajdowałsię
parking.
Naprawdęniemaszniclepszegodoroboty?
przemówiłJeremygłębokimbasem,którymzawsze
zaskakiwałludzi.Lepiejwziąłbyśsięzazarabianie
kolejnychmilionów.Albolepiejnie,bojeszczebyś
stracił…
Alexzaśmiałsię.
Piłeś,co?
WLondyniebyłpóźnywieczór.
Wpewnymsensie…Jestemnaprzyjęciu
zaręczynowym.
Alexprawiejęknął.Czyżbykolejnyzbraci
Jeremy’ego,amożejegomatkalubojciec,byliznów
wdrodzedoołtarza?Nietrudnobyłozrozumieć
negatywnepodejścieJeremy’egodomiłości
imałżstwa,biorącpoduwagęjegozłedoświadczenia
rodzinne.Alexrównieżnieinteresowałsiętymi
tematami,alezinnychpowodów.Wiedziałdoskonale,
żeprawdziwamiłośćistniejepodwarunkiem,
żeznajdzieszodpowiedniąosobę.Aletowłaśniegonie
pociągało.Miałswojepowody,bypozostaćkawalerem.
Najważniejszazaśbyłaobietnicadanamatcenałożu
śmierci.
Bóguczyniłcięwyjątkowobystrymwjakimścelu,
synupowiedziałamuchwilęprzedodejściem.
Obiecajmi,żeniezmarnujeszswychtalentów.
Wykorzystajje!Zróbcośdobrego.
Alexposłuchałmatki,alebyciezaangażowanym
lantropempochłaniałomnóstwoczasuienergii,nie
pozostawiającwielenazałożeniewłasnejrodziny.