prosząc,bysięrozebrała,alenietaksobiewyobrażała
tenpierwszyraz,kiedyrozbierzesięprzedmężczyzną.
Cóż,wkażdymraziepanikająopuściła.
–PaniDiaz?Muszęobejrzećranę.
–Tak,już.–Odwróciłasię,rozpinającniegdyśbiałą
jedwabnąbluzkę.
Pomógłjejzsunąćbluzkęzramion.Potempoczuła
delikatnydotykjegopalców,którepocierałyczymś
środekjejpleców.Czułapieczenie.Powierzchownyból.
Tochybadobrze,prawda?
–Czyto..?
–Tylkodraśnięcie.Nakładamantybiotyk.
Tylkodraśnięcie.Westchnęłazulgą.Potemusłyszała
szelestpapieruipoczuła,żeprzycisnąłdorany
opatrunek,anastępniezacząłowijaćjągazą.Przy
okazjizarośniętąbrodąmusnąłjejpoliczek,poczym
zamarł.Wciągnęłapowietrzeizdałasobiesprawę,
żewdechuniósłjejpiersi.Mężczyznazbliskawidział
zagłębieniemiędzyjejpiersiami.Ichoczysięspotkały.
Onrozchyliłwargi.Terazniewydawałysiętaksrogie
jakwcześniej.Byłynawetzmysłowe.Jakbytobyło,
gdybygopocałowała?
–Gotowe.–Zabezpieczyłgazęipodciągnąłjejbluzkę
naramiona.
Cozniąjestnietak?Mogłaumrzeć,amyśli
ocałowaniu?Wsunęłaręcewrękawyizapięłabluzkę.
–Proszę.–Podałjejbutelkęwody.Piłająłapczywie.
–Dziękuję.–Chciałamuoddaćbutelkę.
–Proszętopołknąć.–Wyciągnąłrękęzdwiema
małymipigułkami.–Przeciwbólowe.
–Dzięki.–Popiłalekikolejnymłykiemwody.