Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pozapraktykąlekarskąiznajomyminicgotamnie
trzymało.Wiedział,żenadeszłapora,byzmienić
miejscezamieszkania.Tylkogdziezacząćnoweżycie?
NieoczekiwanytelefonodLucabyłprawdziwym
zrządzeniemlosu.WszpitaluwteksańskimRoyal
zwalniałosięstanowiskowoddzialenoworodków.
DoktorMannprzechodziłnaemeryturęiszpitalszukał
następcy.Pensjaniebyłaimponująca,alepieniądzenie
byłydlaParkeranajważniejsze.Sprzedałgabinet
iprzeniósłsiędoTeksasu.Najlepszeposunięcie,
jakiegowżyciudokonał.
–Zadzwoniłeśdotejdziewczynyzesklepu
zupominkami?–zagadnąłLuc.
–Poszliśmynakolację–odparłParker.
–I…
–Odwiozłemjądodomu.
–Twojegoczyjej?
–Jej.
–Zaprosiłaciędośrodka?
Zawszegozapraszały.Niemiałwątpliwości,
żenastępnyprzystanekbędziewjejsypialni,ijeszcze
niedawnowcalebysięniewahał.Jednakostatniocoś
sięwnimzmieniło,tezabawyzaczęływydawaćmusię
płytkieibezsensu.
–Zaprosiła,alepodziękowałem.
Lucjęknął,jakbyktośzdzieliłgowbrzuch.
–Koleś,dobijaszmnie.Jestemżonaty,amamwięcej
seksuniżty.
WwiekutrzydziestuośmiulatParkercorazbardziej
czułróżnicędzielącągooddwudziestoletnich
panienek,zktórymizwyklesięumawiał.Przestało