Содержание книги
перейти к управлению читателемперейти к навигацииперейти к деталям бронированияперейти к остановкам
szczerzezmartwiona.
–Dzisiajjestrocznica.
–Och,kochanie,takmiprzykro,przepraszam.Może
wpadniesz?Jacksonwyjechał,mogłybyśmypogadać
przykieliszkuwina.
–Naprawdę?
–Jasne.Córkijużśpią,apozatymjednaniania
zostałananoc.
Jednaniania?Awięcbyłowięcej?Jasne,grunttonie
brudzićsobierąkżadnąpracą,skomentowała
wmyślachAmber.
–Czymamcośprzywieźć?–spytała.
–Tylkosiebie.Notodozobaczenia.
KiedyAmberzaparkowałaprzeddomemDaphne,
wysłałaSMS-a:
Jużjestem
.
Niedzwoniędodrzwi,bomogłabym
obudzićdziewczynki
.
Niechciała,byDaphneuznałajązaosobę
pozbawionątaktu.PokilkusekundachDaphnestanęła
naproguizaprosiłagościadośrodka.
–Dziękizazaproszenie.–Amberwręczyłapanidomu
butelkęmerlota.
–Tomiłoztwojejstrony,aleniepotrzebnierobiłaś
sobiekłopot.–Daphneuściskałająserdecznie.
Amberwzruszyłaramionami.Kupiłanajtańszego
sikaczazaosiemdolarów,dobrzewiedząc,żemadame
Parrishnigdynawetnieotworzybutelki.
Daphnezaprowadziłajądosalonu,gdzienastoliku
stałootwartewinoinapełnionedopołowykieliszki.
–Jadłaśjużkolację?–zapytała.
–Nie,alenaprawdęniejestemgłodna.–Amberupiła