Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
balkonowych.Inacałymkremowymdywanierozłożonymmiędzy
fotelemabrzegiemłóżka.Samołóżkojużniebyłoubrudzonekrwią.
Czerwień,którąwidziałnanim,topoprostubarwanarzuty.Podobnie
zasłony,krwistoczerwoneodzawsze.Bowłaśniewtakiejkolorystyce
dekoratorwnętrzurządziłhotelowypokój.Zpewnościąprzekonywał
wszystkich,uzasadniającswójwybór,żetegotypubarwydziałają
naczłowiekaenergetyzująco.Niemyliłsię.Faktycznie,to,
cozdarzyłosięwtympokoju,miałoniezwykleenergiczny
prze
bieg,pomyślałDrozd.
–Dzieńdobry,paniekomisarzu–powiedziałtechnik,widząc
wchodzącegoRadka.
–Napewnodobry?–spytałretorycznieDrozdowski.
–Niechpanniemówi,żezpanatakidelikacik…
–Nigdyniewidziałemmorderstwaprzezdekapitację.
–De…co?–zdziwiłsiętechnik.
–Dekapitacja,czylimetodazadawaniaśmierciprzezoddzielenie
głowyodresztyciała–wygłosiłformułkęRadek.
–Fiu,fiu–pokręciłgłowązpodziwemzbierającyśladytechnik.
–KomisarzWikipediawewłasnejosobie.Awiepan,kiedyś
naWybrzeżu,nawetnietakdawnotemu,jakieś…pięć,siedemlat
temu,szalałtakiwariat.ZdajesięAbdul,takgonazwaliśledczy.Też
obrzynałludziomłby.
–Ludzieniemająłbów–zauważyłRadek.–Czasemmnie
tawaszaobojętnośćprzeraża.
–Nasza?–zdziwiłsiętechnik.–Jakzadawnychczasów.Niech
panjeszczepowiedomnie„wy,towarzyszu”–zaśmiałsię
mężczyzna.
Drozdspojrzałnaniego.Ocenił,żemaponadpięćdziesiątlat.
PracęzpewnościązacząłjeszczewMilicjiObywatelskiej,więc
pewniepamiętaPRLito,jakzwracanosiędofunkcjonariuszy.
–Miałemnamyślitechników–wytłumaczył.
–Niebardzorozumiem–rozmówcaodwróciłsięwjegostronę,
przerywającnachwilęto,corobił.
–Mówiąc,żewaszaobojętnośćmnieprzeraża,miałemnamyśli
ogólnietechników–wyjaśniłDrozd.–Stądliczbamnoga.
–Aaa…Apanbyniezobojętniał?Prawiecodzienniejakieśtakie
atrakcjewpracy.Cozrobić?Takarobota.
Radekpokiwałgłową.Rzeczywiście.Trudnoniezwariować.Taka
robota.Trzebatowszystkobraćnachłodno.
–Comożeszjużpowiedzieć?