Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ufnościigłębokozadraśniętynazaufaniudosiebiesamego.Jeszcze
jestem,czyprzestałembyćludzkąistotą,stającsiętworempodobnym
manekinowi,kimś?czymś?wrodzajupraskiegoGolemaulepionego
przezrabinaLöwbenBezalelazbrunatnegoiłuigliniastegomułu
Wełtawynawiklinowymszkielecie.
Ajednakpojąłem,żejeślinatychmiastnieotrząsnęsię
zmgielnegowoaluiowładającychmnąmajaków,niechybniewśliznę
sięwnurttejbylejakiejrzeczkiiporwanynimspłynę.Upłynę!
Ledwieotympomyślałem,usłyszałemgłuchebiciezegarakatedralnej,
awchwilępotemodpowiadającemumniejmelodyjne,bardziejsuche
ipłaskieuderzeniazegarazratuszowejwieżynawieczornągodzinę
dziewiątą.WiatrnawijałmgłęnaszpuleitoczyłjeuliczkamiEn,
przywracającjegoznanymiobraz,oderwałemsię,niecoodrętwiały,
odbarierkiiobróciwszywstronęciemnawejuliczkiOkólnik,
obiegającejniewielki,wzniesionyzkamiennychciosówbudynek
dawnegolombarduomasywnychdrzwiachzamkniętychnasztabę
zpotężnąkłódkąużelaznegoskobla,minąłemgochyłkiem,kierując
sięwstronęBramySolnejiznajdującegosięobokniejzabytkowego
młynawodnego,dziśfiliiArchiwumAktDawnych.
Ajednakcośbyłonietak,cośmisięwodzyskanymobrazie
miastaniezgadzało,cośjakbynadalmnieoszukiwało,wystawiając
dowiatru.
Igdytakszedłemzrękamiwkieszeniachkurtki,zgłowąwsuniętą
międzyuniesioneramiona,nędznąimitacjęskrzydeł,dotarładomnie
banalnawswejoczywistościzasłyszananiegdyśuwaga,chyba
jakiegośteologazbożejłaski,żejeśliniewiadomo,ocochodzi
wdzielestworzenia,tonapewnochodziotajemnicę,osekrettkwiący
wtymdziele,będącyistotądzieła,jakorzechwskorupce.Nie
przestawałamniebolećgłowa,chociażpewnąulgęprzynosił
owiewającypółnocnywiatr.Wuwadzeowegoteologa?czaiłasię
inna,tajemnicamojegozabłąkaniasięwmieście,będącymmoim
miastemrodzinnym,którejakmisięwydawałoznałemnawylot,
tymczasemprzedstawiamisięjakozamatorskapotraktowany
widoczek,podróbkanibytoludowegoprymitywu.
Wędrującmocnozakłopotanysobąiminionymdniem,