Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Mimowolniezatrzymałsięiodwróciłwjejkierunku.
Napotkałspojrzenieprzejrzystych,brązowychoczu.
Szybkorzuciłokiemnamuszelkę,którątrzymaławdłoni:
Tomałżjedwabny.
Ach,jakaładnanazwa.
Razemdoszlidorozwidleniadróg.Tupowinnisiębyli
rozstać-czekałajeszcze,liczącaokołopółtora
kilometra,ścieżkawdół,onzaśpowinienbyłprzebyć
mniejwięcejdwakilometry,aleinnądrogą.Dziewczynka
zatrzymałasięizapytała,wskazującwidniejącewoddali
zapolamiwzgórze:
Byłeśjużtamkiedyś?
Nie.
Tomożebyśmytamposzli?Odkiedy
tuprzyjechałam,nawieś,okropniesięnudzę,jużnie
mogęwytrzymać…
Tojestdalej,niżcisięwydaje…
Etam,niemożebyćtakdaleko.Gdymieszkałam
wSeulu,częstowybieraliśmysięnapieszewycieczki
owieledalej…
Wydawałomusię,żewjejoczachdostrzeganietylko
wyrzutilekkąironię,ależeteoczypowtarzają:„Głupi,
głupi”.
Weszlinawąskądróżkę,biegnącąmiędzyryżowymi
polami,naktórychludziezokolicznychwiosekpracowali
właśnieprzyzbiorach.Wpewnymmiejscudostrzegli
stojącegostrachanawróble.Chłopiecpociągnął
zasznurkiikilkaprzerażonychptakówodfrunęło
wpopłochu.Jednocześniechłopcuprzebiegłoprzezmyśl,
żetegodnia,popowrociedodomumiałpilnować,aby
ptakiniewyjadałyziarnazichwłasnegopola.
Widzącporuszającegosięstracha,dziewczynka
wykrzyknęłazachwycona:
Oj,jakionśmieszny!
Zkoleionasamazłapałazasznurkiipociągnęłaje,
wprawiającstrachanawróblewruch,podobny