Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
„Zprochupowstałeśiwprochsięobrócisz”.Szary
ptakskakałzgałęzinagałąź,jakbychciałznaleźćdla
siebienajlepszypunktwidokowy.Poruszoneliście
chętniezrzuciłycżarnagromadzonychkropel
porannegodeszczuidrobnastrużkaspłynęłaprosto
nanosstojącegoprzydrzewieksiędza.Mężczyzna
wzdrygnąłsięlekkoiprzesunąłwstronęwzniesionego
kopczyka.Zanimzaintonowałkolejnąpieśń,spojrzał
wkierunkuOlgi.Zwyrzutem?Chybaniemógł
podejrzewjejoudziałwzmowie?
Olgauniosławzrok,szukającniepozornego
dowcipnisia.Najchętniejpatrzyłabytamcałyczas,żeby
choćprzezchwilęnieczućnasobieświdrujących
spojrzeń.Terazjednakoczekiwano,abytoona
rzuciłanatrumnępierwszągarśćziemi.Uderzając
owieko,piasekzadudniłgłucho,azustOlgiwyrwałsię
niemalbezgłośnyjęk.
Miałtakiemiłeprzyjaznespojrzenie.Takwłaśnie
popatrzyłnanią,kiedyspytałagoogodzinę,
iprzytrzymałjejwzroknadłużej.Przeczuwała,
żespodobałomusięto,cozobaczył.Jejzresztąteż.
Zawszemiałaogromnąsłabośćdochłopaków
oniebieskichoczach,ależadnejokazji,abyrozmawiać
znimi.Wjejszkolebyłoichtylucokotnapłakał.
Atunagle,jużpierwszegodnia...
Przepraszam!
NagleOlgauświadomiłasobie,żezwyciągniętąręką
stoinadalnadtrumną,blokującgrabarzomdostęp
dogrobu.Obróciłasięzdezorientowanaizw
natrafiłanamurwrogichoczu.Zachwiałasięlekko,ale
niktsięniezbliżył.
Poprawiepięciulatachspędzonychwtymmieście
wśródtychwszystkichosóbzgromadzonych
nacmentarzuniebyłonikogo,nakimmogłabysię
oprzeć.Mimonigdynatonieliczyła,wtym
momencieodczuwałaprzykrość,zapiekło
woczach.Odsunęłasięszybko,niechcącypopychając
księdza.Spostrzegła,żetymrazemnadobresięnanią
zezłościł.Niechodziłaodkilkulatdokościoła,niebyła